Sumatrzański karaluch
Wylądowaliśmy w Medan, największym mieście Sumatry. Mimo dość późnej godziny żar lał się z nieba. Kilkunastogodzinny lot z Kathmandu z przesiadką w Kuala Lumpur i nocleg na lotnisku troszkę nas wymęczyły, więc staraliśmy się jak najszybciej znaleźć w centrum miasta. Po wyjściu z lotniska szybko minęliśmy grupę taksówkarzy pod tytułem „where are you go mister” i udaliśmy się do lokalnego autobusu, który dowoził miejscowych do Medan. GPS w telefonie z radością oznajmiło nam, że będziemy przejeżdżać obok wcześniej wyszukanego przez nas hostelu, co oszczędziło nam błąkania się nocą po mieście.
Szybki check in w recepcji i już po chwili trzymaliśmy w ręce stary mosiężny klucz do naszego pokoju. Czekało nas tyko jeszcze jedno wyzwanie jakim było przeprawienie się z bagażami na 4 piętro. Gdy w końcu otworzyliśmy drzwi naszej sypialni naszym oczom ukazał się gigantyczny, czarny karaluch, który w sekundzie zniknął za łóżkiem.
Z robactwem mieliśmy już spore doświadczenie, a i łapanie karaluchów było naszą specjalnością. Robiliśmy to w Vieng Viang w Laosie, w Baganie w Birmie oraz w wietnamskiej Sapie. Jednak ten karaluch okazał się być godnym przeciwnikiem i schował się na amen. Przestawialiśmy łóżko, uderzaliśmy w ramy, świeciliśmy czołówką, tupaliśmy, podnosiliśmy materac. Robak przepadł.
Głodni postanowiliśmy wyjść coś zjeść. Z wielką radością odkryliśmy magię i różnorodność pobliskiego IndoMaret (odpowiednika naszego Kefirka czy Żabki). Snikersy za kilka centów, słodkie wypieki, Lays’y za pół dolara, lody Magnum, 2 litrowy Sprite za 10 000 rupii… Wpadliśmy w euforię, wykupując pół sklepu i płacąc przy kasie niecałe 4 dolary.
Wracając do pokoju naszym oczom po raz kolejny ukazał się nasz przyjaciel karaluch, bezczelnie leżący na poduszce, przepadający w otchłani łóżka w momencie zapalenia światła.
Nie mieliśmy siły na tą walkę, więc zgodnie postanowiliśmy najeść się niezdrowym jedzeniem do syta i iść spać przy oświeconej lampie. Już po kilku minutach do naszego pokoju dołączyło stado jaszczurek, grupa komarów i muszki, ale każde towarzystwo było lepsze od pancernego karalucha.
Toba Lake
Z Medan uciekliśmy następnego dnia o poranku. Rozklekotany autobus z obładowanym dachem po 6 godzinach jazdy dotarł z nami do miasteczka położonego nad Jeziorem Toba, które znajduje się w kraterze wulkanu, skąd złapaliśmy statek do Samosir – wyspy wielkości Singapuru, znajdującej się na środku zbiornika wodnego. Już w porcie zostaliśmy zaczepieni przez jednego z właścicieli homestayów, który oferował nocleg u siebie. Zazwyczaj nie korzystamy z takich ofert ale niecałe 4 dolary za bungalow z widokiem na Toba Lake brzmiał uczciwie, więc po wyjściu z portu udaliśmy się pod wskazany adres. Dwa dni na wyspie spędziliśmy na poznawaniu kultury Bataków – ludu, który jeszcze do niedawna zajmował się kanibalizmem. Wynajętym skuterem przemierzaliśmy pora ryżowe, mijaliśmy specyficzne drewniane, pięknie zdobione domy oraz charakterystyczne grobowce, podglądaliśmy życie rybaków i kąpaliśmy się w gorących źródłach. A wieczory spędzaliśmy na ganku naszego bungalowu podziwiając jezioro podczas burzy. W trakcie naszego pobytu na wyspie spotkaliśmy tylko 2 pary turystów, co dodatkowo dodawało uroku temu miejscu. Wyspę opuściliśmy drugą stroną, połączoną mostem z resztą lądu, łapiąc na stopa mały, szkolny autobus.
Na archipelagu wysp Banyak
Naszym kolejnym celem były wyspy Banyak – archipelag 99 koralowych wysp, w większości bezludnych. Dojazd do Singkil, miasta portowego, z którego codziennie można dotrzeć na wysepki okazał się bardziej skomplikowany niż myśleliśmy, a 3 przesiadki spowodowały, że dotarliśmy do niego późnym wieczorem. W samym mieście nie ma zbyt wielu opcji noclegowych, a i te co były w większości były już zajęte przez miejscowych, wojsko i wycieczki szkolne. W końcu jednak znaleźliśmy hotel, który za zbyt wygórowaną cenę postanowił nas przenocować. Plusem był pierwszy od półtorej miesiąca nocleg z klimatyzacją!
O poranku wstawiliśmy się w poracie szczęśliwi, że w końcu dotrzemy do celu. Nic bardziej mylnego! Nikt, absolutnie nikt, nie wiedział co my tu robimy i czego chcemy. Na nic zdały się tłumaczenia, wymawianie nazwy wysp na tysiąc sposobów, pokazywanie mapy. Miejscowi pierrwszy raz słyszeli o wyspach Banyak.
Była 6 rano, a my już zdążyliśmy zostać wyprowadzeni z równowagi.
Szybko jednak obok przystani dostrzegliśmy niewielką, drewnianą łódź, pełną ludzi, więc bez skrupułów się do niej wpakowaliśmy. Nie minęła chwila i zagadał do nas jeden z chłopaków. Okazało się, że na podbój wysp ruszamy z grupą studentów rolnictwa. Gdy po godzinie statek ruszył rozpoczęły się śpiewy, gra na gitarze, zdjęcia, jeszcze więcej zdjęć i rozmowy. W tej prawie 20 osobowej grupie, tylko ten jeden student potrafił mówić po angielsku, ale wcale nam to nie przeszkadzało w komunikacji.
Naszym celem była wyspa Bangkaru, jednak po krótkiej rozmowie stwierdziliśmy, że Palambak (wyspa, na którą zmierzali studenci) także brzmi nieźle. Dotarliśmy po 5 godzinach, a naszym oczom zamiast brudnego portu ukazał się mały pomost.
Złoty kolor piasku, turkusowy odcień wody, zielone palmy i tylko 6 drewnianych domków… byliśmy w raju!
Rozstaliśmy się z grupką sturntów, którzy rozbijali swoje namioty po drugiej stronie plaży i szybko udaliśmy się w stronę bungalowów. Idąc boso przez plażę, zastanawialiśmy się czy znajdą się dla nas jeszcze miejsca czy będziemy musieli spędzić noc na zewnątrz. Gdy w końcu dotarliśmy, wesoła rodzinka powitała nas gorąco oznajmiając, że ma wolne domki. Gdy tylko dostaliśmy klucze, rzuciliśmy rzeczy, wskoczyliśmy w stroje kąpielowe i pobiegliśmy do oceanu, znajdującego się dokładnie 50 metrów od wyjścia z naszego bungalowu.
Czas na wyspie mijał nam leniwie… Jeszcze przed śniadaniem kąpaliśmy się w Oceanie Indyjskim.
Śniadanie jedliśmy na werandzie z widokiem na plażę.
W południe pływaliśmy na pobliskiej, niewielkiej rafie pomiędzy skaczącymi rybami.
W ciągu dnia spacerowaliśmy wokół wyspy.
O zachodzie słońca podziwialiśmy wszystkie odcienie złota, żółci i czerwieni.
A nocą zasypialiśmy przy odgłosach małp i egzotycznych ptaków.
Palambak był miejscem, w którym mogliśmy zregenerować siły po Nepalu i trekkingu wokół Annapurny, miejscem naszych wakacji od wakacji, miejscem gdzie mogliśmy nic nie robić, a jednocześnie świetnie się przy tym bawić, miejscem , w którym zakochaliśmy się do szaleństwa i do którego na pewno jeszcze wrócimy!
_______________________________________________________________________
Informacje praktyczne:
♥ 13 500 IDR = 1 dolar
MEDAN:
♥ dojazd z lotniska autobusem to koszt 25 000 IDR. Autobusy znajdują się od razu na prawo po wyjściu z lotniska. Zatrzymują się w kilku miejscach na całej trasie. Ostatni przystanek najprawdopodobniej jest w Amplas.
♥ nocleg spędziliśmy w Residence Hotel i płaciliśmy 75 000 IDR za pokój dwuosobowy, z wiatrakiem, łazienką i wifi przy recepcji.
JEZIORO TOBA:
♥ z głównej ulicy w Medan złapaliśmy malutki busik numer MX3 za 5 000 IDR do Amplas, skąd za 40 000 IDR dojechaliśmy do miasteczka położonego nad Jeziorem (podróż trwa około 6 godzin), a stamtąd popłynęliśmy łódką do miejscowości Tuk-Tuk, która znajduje się na wyspie Samosir za 10 000 IDR.
♥ na Samosir zatrzymaliśmy się w Liberta GH. Za bungalow z widokiem na jezioro i łazienką z zimną wodą zapłaciliśmy 50 000 IDR (koszt bungalowu z ciepłą wodą to 75 000 IDR).
♥ wynajem skutera to koszt 80 000 IDR z pełnym bakiem benzyny za dzień.
♥ wstęp do ciepłych źródeł: 10 000 IDR za osobę, nielimitowany czas.
♥ w Liberta GH można zjeść za około 20 000 IDR (danie główne + sok ze świeżo wyciskanych owoców lub milkshake)
♥ dojazd do Singkil (gdzie się przesiąść i ile powinien kosztować każdy bilet) rozpisał nam właściciel naszego guesthousu.
PALAMBAK
♥ w stronę Banyak Island łodzie odpływają o poranku, dlatego po przyjeździe do Singkil noc trzeba spędzić w jednym z miejscowych hoteli. Nam został tylko Amalia Hotel za 175 000 IDR za noc za dwuosobowy pokój z łazienką, klimatyzacją i wifi.
♥ my dopłynęliśmy bezpośrednio na Palambak, bo mieliśmy szczęście, z tego co się orientujemy najpierw trzeba dopłynąć do portu jednej z głównych wysp, a potem albo wyczarterować łódź, albo wynegocjować cenę z jednym z rybaków. Taka opcja to koszt około 150 000 IDR w dwie strony z głównych wysp Banyak, ale nie jest to potwierdzone info.
♥ w Palambak zatrzymaliśmy się w bungalowach za 250 000 IDR [sic!] za noc od osoby z trzema posiłkami (śniadanie, lunch, kolacja). Na wyspie nie ma żadnego sklepu.
♥ wypożyczenie maski do snorkelingu to koszt 30 000 IDR
♥ bungalowy, w których się zatrzymaliśmy organizują również różne wycieczki, island hopping oraz powrót do Singkil.
1 Comment
Hej, ile dokładnie dni zajęła wam ta trasa?
Pozdrawiam