Jezioro Como to perła północnych Włoch – to tu góry spotykają się z jeziorem, a kolorowe miasteczka pachnące pizzą otulają pobliskie wzgórza. Nad jeziorem można spędzić weekend, ale i dwa tygodnie i zawsze odkryje się coś nowego. My na cały pobyt mieliśmy przeznaczone tylko cztery dni i uważamy, że to dobra ilość czasu na zaznajomienie się z okolicą i odwiedzenie najbardziej kultowych miejsc nad Como.
A jeśli zastanawiacie się czy to dobry kierunek na podróż z dzieckiem to już możemy Wam zaspoilerować wpis – zdecydowanie tak!
A tak wyglądał nasz weekend nad Jeziorem Como:
Dzień 1 – Jezioro Como z dzieckiem na weekend
Zostawiamy samochód na parkingu niedaleko lotniska i ruszamy na terminal odlotów. Lecimy z Katowic do Begamo porannym lotem czyli tak jak lubimy najbardziej, bo zazwyczaj wtedy Zoi wypada drzemka. Samolot ma prawie godzinne opóźnienie, ale w końcu wylatujemy!
Przystanek pierwszy Bergamo! Wsiadamy w autobus z lotniska do centrum, łapiemy pociąg do Monzy, przesiadamy się na kolejny do Como, skąd lokalnym autobusem jedziemy do Lenno gdzie znajduje się nasz hotel. Cała trasa zajmuje nam około 5 godzin, ale poruszanie się po Włoszech jest proste i przyjemne. Pociągi są raczej punktualne, a przesiadki są szybkie.
Najbliższe noce spędzimy w Il Grifo Lago di Como – niewielkim, kameralnym hotelu. Dostajemy spory apartament z kuchnią, łóżeczkiem dla Zoi, małym poczęstunkiem oraz balkonem, z którego rozpościera się piękny widok na Jezioro Como. Gdy Zoja zasypia zamawiamy w hotelowej restauracji kolację i jemy ją na naszym tarasie.
Dzień 2 – Jezioro Como z dzieckiem na weekend
O poranku budzi nas słońce wpadające przez wielkie okna do pokoju. Wpadające do jeziora pobliskie wzgórza na zboczach których osadzone są malutkie miasteczka prezentują się przepięknie.
Idziemy na śniadanie, które serwowane jest w niewielkim klimatycznym pokoju. Śniadania miały być w formie „continental”, a tymczasem na naszym stole lądują croissanty, świeży chleb, dżemy, talerz serów i wędlin, jogurty, ciasteczka i kawa w każdej formie do wyboru. Chyba nie ma lepszego sposobu na rozpoczęcie dnia we Włoszech.
W końcu ruszamy do pobliskiego portu. Dużym plusem hotelu jest jego lokalizacja – niedaleko Villi Balbianello. Zoja urządza sobie pierwszą drzemkę, więc wykorzystujemy ten czas, żeby pospacerować po okolicy. Podglądamy poranne życie mieszkańców, które w weekend zaczyna się tutaj dość późno…
…a gdy Zoja się budzi łapiemy niewielką motorówkę (8 euro/osoba/kurs w dwie strony), która zawiezie nas do Villi. Co prawda można się tam dostać również pieszo, spacerem po zboczu góry (podobno przyjaźnie dla wózków), ale zależy nam żeby zobaczyć jak villa prezentuje się od strony jeziora.
W końcu docieramy do Villi Balbianello (pamiętajcie, że jest zamknięta w poniedziałki i środy) i kupujemy bilet wstępu (11 euro do samych ogrodów lub 22 do ogrodów i wnętrz). Miejsce jest naprawdę przepiękne i zdecydowanie jego największym atutem jest położenie – z każdego miejsca można podziwiać Jezioro Como oraz okoliczne wioski.
Villa Balbinello znana jest głównie z drugiej części Gwiezdnych Wojen oraz Casino Royal z Jamesem Bondem. My decydujemy się na zwiedzanie samych ogrodów i przez godzinę odkrywamy różne zakamarki, alejki i malutkie place.
Motorówką wracamy do Lenno, idziemy na lody, a następnie z drugiego końca portu łapiemy łódkę do Varenny…
Do miasteczka docieramy akurat w porze drugiej drzemki Zo, więc mamy chwilę czasu na nieśpieszny spacer uliczkami miasteczka, któremu na pewno nie można odmówić uroku (chociaż znamy ładniejsze miejsca we Włoszech). Trzeba jednak przyznać, że kolorowe domki otaczające port i wybrzeże pięknie komponują się z niebieską taflą jeziora.
Głodniejemy, ale oczywiście trafiamy na sjestę, więc z braku laku wybieramy jedną z otwartych, turystycznych restauracji. Zamawiamy pizzę, która jak chyba w całych Włoszech, nie może się nie udać i podziwiamy widok na jezioro.
Najedzeni ruszamy do Villi Monastero. Krętymi, brukowanymi uliczkami prowadzącymi do góry staramy się wepchnąć wózek z Zoją w środku. W końcu docieramy na miejsce. Wejście do ogrodów kosztuje 8 euro i już na wstępie wita nas piękny widok na okoliczne góry i Como…
No i sam ogród, a właściwie (podobnie jak w przypadku Villi Balbinello) jego położenie, robią wrażenie.
O zachodzie słońca ruszamy w stronę Lenno, a następnie spacerem wracamy do naszego hotelu.
Dzień 3 – Jezioro Como z dzieckiem na weekend
O poranku znowu możemy zachwycać się pięknym widokiem z naszego balkonu w Il Grifo, jemy pyszne śniadanie, pakujemy plecaki i ruszamy w stronę portu…
…po którym spacerujemy nieśpiesznie czekając na nasz transport.
W końcu przypływa nasza łódka, a my płyniemy do Bellagio, które uważane jest za perłę Jeziora Como i jedno z najpiękniejszych miejsc we Włoszech. My jesteśmy raczej ostrożni w wydawaniu takich osądów – dla nas Bellagio okazało się po prostu bardzo ładnym miasteczkiem, ale trochę zabrakło nam klimatu. Nie można jednak odmówić mu piękna, a spacer jego uliczkami był naprawdę przyjemny.
Popołudnie spędzamyw Parku Spartivento z pięknym widokiem na jezioro…
Zoja zasypia, a my łapiemy lokalny autobus i jedziemy w stronę Lecco. Kierowca już na wejściu każe nam złożyć wózek, w którym od 10 minut śpi Zoja, więc wypinamy samą spacerówkę ze stelaża i trzymamy ją na kolanach. Autobus sunie wzdłuż jeziora, więc mamy ostatnią okazję podziwiać to piękne miejsce.
Z Lecco łapiemy pociąg do Bergamo, a następnie autobus na lotnisko przy którym znajduje się nasz hotel na ostatnią noc. Jemy kolację w pobliskim centrum handlowym i robimy zakupy na śniadanie.
Dzień 4 – Jezioro Como z dzieckiem na weekend
Wstajemy o 3 nad ranem. Noc była ciężka, bo Zoja miała gigantyczną gorączkę, którą na szczęście udało się zbić nurofenem. Przenosimy ją na śpiocha do wózka i idziemy niecały kilometr na lotnisko. Zoja budzi się dopiero przed samymi bramkami i na własnych nogach wkracza do samolotu
Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy już w Polsce
A jeśli kogoś interesuje pełna relacja z naszego wyjazdu to zapraszamy na naszego Instagrama
No Comments