A po powrocie..., Kirgistan, Świat

Trekking nad Jezioro Ala Kul w wersji dwudniowej.

24 października 2018
ala kul

W stolicy Kazachstanu lądujemy nocą z godzinnym opóźnieniem. Szybko przechodzimy odprawę celną, zmieniamy terminal i biegniemy na kolejny lot do Almatów.  Dwie godziny później docieramy do celu, spędzamy noc na lotnisku, a o poranku, pierwszym autobusem jedziemy na dworzec Sayran skąd łapiemy marszrutkę do Bishkeku. Na przejściu granicznym jesteśmy przed południem więc kolejki nie są zbyt długie, a nam sprawnie udaje się przejść granicę Kazachstanu z Kirgistanem.
Na Wester Bus Station, w stolicy Kirgistanu, wsiadamy w kolejną marszrutkę i pokonujemy ostatni odcinek naszej podróży - jedziemy do Karakolu.

Po 6 godzinach docieramy do celu, meldujemy się w Turkestan Yurt Camp Hostel, zostawiamy rzeczy i zmęczeni, ale głodni ruszamy, żeby poszukać czegoś do jedzenia. Błądzimy chwilę po uliczkach Karakolu i w końcu znajdujemy malutką knajpkę z domowym jedzeniem. Najedzeni załatwiamy sobie transport do punktu, w którym następnego dnia mamy ropocząć naszą wędrówkę. Do naszej prowizorycznej jurty wracamy wieczorem, przepakowujemy do mniejszego plecaka najważniejszy sprzęt, bierzemy prysznic i kładziemy się spać. Dwudniowa podróż bardzo nas wymęczyła, a kolejnego dnia czeka nas pobudka o 5 rano.

IMG_0565 IMG_0577 IMG_0585 IMG_0933

Telefon alarmuje, że pora wstawać. Na zewnątrz jest ciemno, zimno i z bólem serca opuszczamy ciepłą jurtę. W malutkiej recepcji zostawiamy cięższy plecak, a przed bramą czeka już na nas nasz kierowca. Trekking na Ala Kul, przepięknego górskiego jeziora, można rozpocząć już od bramy gdzie dojeżdżają autobusy miejskie, lecz my decydujemy się podjechać dalej – do mostu, co zaoszczędza nam sporo czasu, a widoki na tym odcinku i tak nie są powalające.

Poranek upływa nam na pokonaniu niewielkiego podejścia. Droga jest przyjemna, a krajobraz zmienia się z każdym pokonanym wzgórzem. Pierwszy dłuższy odpoczynek robimy sobie przy strumyku, na niewielkiej polanie otoczonej surowymi góramiIMG_0631 IMG_0636 IMG_0645 IMG_0601 IMG_0599

Stąd trasa zaczyna być bardziej stroma, a my powoli pniemy się ku górze w stronę pierwszego campu. W końcu wychodzimy z gęstego lasu, a naszym oczom ukazują się piękne szczyty gór otulone soczyście zielonymi drzewami.

IMG_0660 IMG_0685 IMG_0672 IMG_0666 IMG_0687 IMG_0670 IMG_0683

W pierwszym campie zazwyczaj osoby idące na Ala Kul spędzają noc. My jednak wspinaczkę rozpoczęliśmy o godzinie 6 rano, na miejscu jesteśmy o 10 i to zdecydowanie za szybko by już kończyć trekking. Idziemy więc dalej, a aplikacja Maps.me nieubłagalnie pokazuje, że przed nami o wiele większe przewyższenie.

Szybko zdajemy sobie sprawę, że wcześniejszy odcinek był tylko rozgrzewką, a prawdziwa męczarnia dopiero się zaczyna. Drogi nie ułatwia również ścieżka zbudowana z osuwających się kamyków i wielkich głazów, które bardzo ciężko się przekracza. Co 5 minut robimy postoje, a dystans między nami, a jeziorem wcale się nie zmiejsza.

IMG_0690

Ostatni kawałek pokonujemy praktycznie na czworaka i nie potrafimy złapać oddechu. Spoglądamy w dół i współczujemy malutkim ludzikom, którzy dopiero rozpoczynają ten szatański odcinek.

Zmęczenie rekompensuje nam jednak widok. Gdy naszym oczom ukazuje się przepiękne jezioro Ala Kul mieniące się we wszystkie odcienie turkusów i niebieskości, zapominamy o całym bólu i zmęczeniu.

IMG_0693 IMG_0702

Ciemne szczyty pięknie kontrastują z taflą jeziora…

IMG_0730 IMG_0708 IMG_0712 IMG_0734

Jest cicho, spokojnie i oprócz kilku innych turystów, którzy obozują nad brzegiem Ala Kul nie ma wokół nas żywej duszy.

IMG_0744 IMG_0747 IMG_0763 IMG_0761 IMG_0743 IMG_0739 IMG_0728

Chwilę napawamy się tym widokiem i ruszamy dalej, w stronę przełęczy..
Gdy już myśleliśmy, że najgorsze było za nami, góry pokazały nam, że przełęcze zawsze wygrywają i to one mają ostatnie zdanie. Poruszamy się z prędkością 10 kroków na minutę, a każdy ruch sprawia coraz większy ból. Zazwyczaj osoby robiące ten trekking rozkładają sobie go na 3-5 dni. My idziemy bez namiotu, by plecaki były lejsze i tak naprawdę plan klaruje nam się w trakcie.

IMG_0778 IMG_0781 IMG_0782 IMG_0784 IMG_0750

Gdy nad przełęczą zaczynają gromadzić się ciemne chmury, zaczyna padać deszcz ze śniegiem jesteśmy zrezygnowani, ale tak naprawdę apogeum rozpoczyna się gdy już docieramy na przełęcz. Zmęczenie nie pozwala nam się złościć na brak widoku, który na zdjęciach z internetu miał być imponujący. Gdy nagle zrywa się przeraźliwy wiatr, który z trudem pozwala nam ustać na nogach, a z nieba zamiast deszczu ze śniegiem zaczyna padać grad – wiemy, że żarty się skończyły.

IMG_0785 IMG_0786

Musimy jeszcze zejść z przełęczy po osuwającej się ziemi, a widoczność jest praktycznie zerowa. By ograniczyć ryzyko do minimum postanawiamy ześlizgliwać się po ścieżce podpierając się rękoma.  Nasze nogi błagają o litość, ale zdrowy rozsądek każe iść przed siebie i nie robić długich przystanków.

Trwało to prawie godzinę, a gdy w końcu docieramy na niewielką polanę, wiatr przestaje wiać, a grad padać, wychodzi tęcza, a my spoglądamy za siebie – na przełęcz, na której  jeszcze nie tak dawno „walczyliśmy o życie” to cieszymy się, że prócz kilku otarć jesteśmy cali.

IMG_0793 IMG_0797 IMG_0798 IMG_0803 IMG_0807 IMG_0816

Maps.me pokazuje, że do Altyn Arashan – miejcowości z gorącymi źródłami, zostało ponad 10 kilometrów i mimo, że droga praktycznie cały czas prowadzi w dół, wiemy, że nie jesteśmy w stanie przejść takiego odcinka przed zmrokiem. W oddali widzimy jurty, więc nie zastanawiając się długo idziemy w stronę pasterzy, by spytać czy możemy spędzić u nich noc.
Niestety Kirgowie czekają na grupkę Chińskich turystów, którzy postanawiają pokonać trasę w przeciwnym, do naszego, kierunku.

IMG_0821

Naszym marzeniem od dawna było przejechanie się na koniu po kirgijskich górach, a widząc stadko koni pasących się na polanie proponujemy tę alternatywę.

IMG_0836

Mężczyźni się zgadzają, ustalamy cenę  i chwilę później idziemy w stronę miasteczka mijając po drodze innych pasterzy na koniach. Całą drogę oprócz przepięknych widoków towarzyszy nam wesoły pies, który wcale nie męczy się przebytymi kilometrami i odstrasza wolno pasące się konie i krowy. Zastanawiamy się skąd to małe stworzonko bierze tyle siły by hasać po górach, szczekać i jeszcze witać mijanych wędrownych.

IMG_0838IMG_0840IMG_0845IMG_0850IMG_0848IMG_0859IMG_0873IMG_0872IMG_0871IMG_0863

Cała trasa zajmuje nam prawie dwie godziny i gdy w końcu docieramy do Altyn Arashan na zewnątrz jest już prawie ciemno. Szybko znajdujemy nocleg, jemy pyszną kolację, kosztujemy kirgiskie specjały z Ashlan Fu na czele, pijemy gorącą herbatę z widokiem na góry i idziemy spać.

IMG_0898 IMG_0895

Następnego dnia, po śniadaniu, czeka nas już przyjemny, 18 kilometrowy spacer wzdłuż lasu i górskiej rzeki do Teploklyuchenki.

IMG_0908 IMG_0912 IMG_0906 IMG_0877 IMG_0885 IMG_0883 IMG_0881 IMG_0919 IMG_0923 IMG_0929

Na miejsce docieramy po 4 godzinach, łapiemy marszrutkę i w samo południe jesteśmy już w Karakol, gdy spędzamy jeszcze jedną noc i ruszamy dalej – w stronę Issyk Kul.

______________________

Informacje prkatyczne:

♥ Transport z Astany do Bishkeku opisaliśmy już szczegółowo w poście z informacjami praktycznymi. W skrócie: jeśli ma się mało czasu to najlepiej wziąć z Astany samolot do Ałmatów, z lotniska złapać autobus na dworzec Sayran, stamtąd marszrutkę do Bishkeku (około 4 godziny), a z Western Bus Station kolejną marszrutkę do Karakol (6 godzin)

♥ W Karakol zatrzymaliśmy się w hostelu Turkestan Yurt Camp,a  po powrocie z trekkingu odpoczywaliśmy w uroczym Hillside Karakol z przepysznymi śniadaniami.

♥ Cena wstępu na szlak to 250 som. Jeżeli macie namiot musicie zapłacić dodatkowe 150 som za sprzęt.

♥ Z Karakol do punktu startowego (czyli budki, w której kupujecie bilet wstępu) jeżdżą miejskie marszrutki 101 (odjeżdżają sprzed Neofit Guest House, cena to 10 som). Stamtąd do punktu, z którego my rozpoczęliśmy (czyli drugiego mostu) są jakieś 2-4 godziny drogi w zależności od tego jak szybko idziecie. Jeżeli chcecie ten odcinek przejść pieszo to najprawdopodobniej rozpoczniecie trekking później niż my i pierwszą noc spędzicie w campie pierwszym (co wnioskując po naszych doświadczeniach jest bardzo rozsądną opcją). My załatwiliśmy w jednej z agencji turystycznych taksówkę, która przed 6:00 przyjechała po nas i zawiozła nad do mostu. Zapłaciliśmy 1000 som za całe auto (więc czym więcej osób tym taniej). Trekking ropoczęliśmy po godzinie 6:00, a koło 10:00 byliśmy już w campie pierwszym.

♥ Camp pierwszy jest jedynym miejscem, które mijaliśmy pod drodze przed przełęczą, w którym można było spędzić noc (niestety nie orientujemy się jakie są ceny). Za przełęczą ilość miejsc noclegowych nie była duża, więc jeżeli planujecie więcej nocy spędzić na trekkingu to zdecydowanie pomyślcie o namiocie i śpiworach.

♥ Zdecydowanie polecamy rozłożyć ten trekking na przynajmniej trzy dni, bo opcja którą my wybraliśmy była naprawdę hardcorowa i męcząca. Następnym razem pewno wzięlibyśmy ze sobą namiot i spędzili jedną noc nad jeziorem. Widok o poranku musi być niesamowity! Jak zawsze polecamy również ściągnąć aplikację Maps.me

♥ Za nocleg w Altyn Arashan razem z kolacją i śniadaniem zapłaciliśmy 1800 som/ dwie osoby. Ceny można negocjować, a jeżeli dotrzecie w miarę szybko to warto pochodzić po różnych gusethousach i popytać o cenę. My zapomnieliśmy naszych strojów kąpielowych, a Altyn słynie właśnie z gorących źródeł, które na pewno warto odwiedzić.

♥ Na końcu trekkingu czeka na Was miasteczko Teploklyuchenki, z którego złapać możecie marszrutkę do Karakol (cena 20 som/osoba).

♥ Z Altyn Arashan możecie również złapać jeepa do samego Karakol. Cena to około 4000 som za cały samochód.

♥ Z Karakol do miejscowości  Bokonbaevo nad jeziorem Issyk Kul odjeżdza kilka razy dziennie marszrutka (odjeżdża gdy jest pełna); cena to 150 som.

♥ Wszystkie informacje i ceny pochodzą z naszej wizyty w Kirgistanie lipcu/sierpniu 2018 roku i mogą zmieniać się w zależności od sezonu.

 

 



Także warto przeczytać...

1 Comment

  • Reply Wika 18 listopada 2018 at 1:45 pm

    Od zawsze marzą mi się takie wędrówki, ale jeszcze nigdy nie zebrałam się na odwagę. Zawsze kiedy czytam o Waszych przygodach to podziwiam Waszą wytrwałość. Myślę, że ja w najbliższym czasie ograniczę się jednak to oglądania takich widoków za ekranie.

  • Odpowiedz na „WikaCancel Reply

    Current ye@r *