Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie. Spacerujesz sobie górskim miasteczkiem w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Najprawdopodobniej do Kazbegi dojechałeś marszrutką kilka minut temu, udało Ci się znaleźć dom, w którym spędzisz noc i w którym przemiły właściciel Vasili podsycił Twój głód szklaneczką czaczy. Spacerujesz i szukasz miejsca, w którym możesz coś zjeść, a otwartych restauracji o godzinie 20 jest jak na lekarstwo. W końcu znajdujesz taką, w której ceny zdecydowanie odbiegają od tych, które pamiętasz z innych części Gruzji. Wiesz jednak, że zjeść musisz, a duża ilość Gruzinów podpowiada Ci, że warto się tutaj stołować.
Muzyka rozbrzmiewa z wszystkich stron, na środku sali dwie młode dziewczyny wywijają w rytm gruzińskiej muzyki. Siadasz i jeszcze przed dostaniem karty dań na Twoim stole lądują szklanki czaczy. Na nic zdaję się Twoje „ale ja nie zamawiałem”. Jesteś Polakiem – bratem Gruzinów – pić musisz.Pijesz więc z kelnerami, wznosząc toast za Polskę i Gruzję i prosisz o menu. Po raz kolejny ląduje przed tobą mała karafka z magicznym trunkiem. I kolejny raz, i kolejny. Zanim zdążysz coś zamówić czujesz, że już nie pamiętasz po co tutaj przyszedłeś.
Rześka kobieta świętuje swoje 50 urodziny – wywija na parkiecie niczym 18-latka. Młode, piękne Gruzinki proszą kelnerów do tańca, z kuchni wychodzi starsza kucharka i pije z resztą gości, a 5 minut później barman zapuszcza piosenkę „Żono moja…” i każdy w restauracji zna tekst!!
Kto jak kto, ale Gruzini bawić się potrafią.
Budzisz się rano, zastanawiasz się przez chwilę, co się właściwie wydarzyło i dlaczego tak bardzo boli Cię głowa. Kaca starasz się zapić gruszkową lemoniadą. Na myśl o tym, że dzisiaj będziesz musiał wejść na szczyt by popodziwiać Cminda Sameba – prawosławny klasztor, który jest ikoną Gruzji, robi Ci się niedobrze. Zbierasz jednak w sobie wszystkie siły, pakujesz plecak, a pokonanie tego wzgórza jest Twoim osobistym Everestem.
Gdy docierasz na górę, widok cieszy podwójnie. Jak dobrze, że można napełnić butelkę zimną wodą!
Wracasz, po drodze mijasz ludzi wchodzących na wzgórze i podziwiasz sam siebie, że udało Ci się tego dokonać w tym stanie….
__________________________________________________
Informacje praktyczne:
♥ 1 GEL = 1,60 zł
♥ Z Tbilisi do Kazbegi marszrutki odjeżdżają do godzinę z Dworca Didube. Kierowcy czekają aż pojazd się zapełni. Zdecydowanie najdłużej czeka się późnym popołudniem. Ostatnia marszrutka odjeżdża około godziny 17:30. Koszt to 10 GEL od osoby.
♥ Spaliśmy w Vasili Guesthouse i płaciliśmy 20 GEL od osoby za pokój dwuosobowy z wifi.
♥ Zdecydowanie polecamy wizytę w Shorena’s Bar, który znajduje się na rynku miasteczka. Pyszne jedzenie, wspaniała obsługa i impreza w gratisie
♥ Do klasztory Cminda Sameba (lub Holy Triniti Church) można dojechać taksówką (60-80 GEL za samochód) lub tak jak my – pieszo, w około godzinę. Trasa na skróty przez las jest bardziej stroma, ale i szybsza.
♥ W Kazbegi jest kilka sklepów spożywczych, targ z warzywami i owocami, informacja turystyczna oraz sporo barów i restauracji.
♥ Nam nie starczyło czasu ale podobno warto udać się na wycieczkę do Doliny Sno.
4 Comments
Witać że była świetna zabawa, co tam kac nie pierwszy nie ostatni raz
Widoki niesamowite
Chyba i tak było warto
hahaha, u Rudolfa w knajpie. Do konca zycia tej czaczy nie zapomne. P.S. Od tamtej pory nie piję nic co ma wiecej, jak 5% alk
Bardzo mi się podobają Wasze zdjęcia. Coś wspaniałego.