Co do zaoferowania ma południowo-wschodnia część wyspy? Jakie są atrakcje Cypru? A jakie najpiękniejsze miejsca? Gdzie najlepiej pojechać na wschód słońca? Jak podróżować z niemowlakiem po Cyprze? Jaki wybrać nocleg na Wyspie Afrodyty? Jak przeżyć pierwszy lot z dzieckiem?
Sami zadawaliśmy sobie te pytania przed naszą pierwszą wspólną podróżą za granicę z Zoją.
Przeczytajcie jak wyglądały nasze Wielkie Cypryjskie Wakacje
___________
Wstajemy o 5:00, dopakowujemy ostatnie rzeczy do torby i ruszamy w stronę lotniska. Mimo, że lot mamy dopiero o 10:15 to musimy być szybciej, bo mamy do nadania wózek i fotelik samochodowy. Od tygodnia chodzę zestresowana i czytam największe zło tego świata – fora internetowe, które straszą lotem z dzieckiem. Zatkane uszka, płacz, wkurzeni pasażerowie – w mojej głowie już powstaje obraz o najbardziej stresującym locie w moim życiu. Czuje się przygotowana: ubrałam siebie i Zoję wygodnie, spakowałam do podręcznej torby najpotrzebniejsze rzeczy, mam przygotowane wszystkie smoczki-uspokajacze, kupiłam nawet nową zabawkę, której nigdy nie widziała, żeby w razie problemów zająć ją czymś nowym.
Czuję się przygotowana, ale dalej zestresowana. Jednak gdy tylko przekraczam próg lotniska – uspokajam się. Teraz dopiero dociera do mnie jak bardzo brakowało mi podróży.
Przy odprawie straszne zamieszanie – na tablicy wyskakuje informacja, że z naszych stanowisk odprawiać będą zarówno loty na Cypr jak i do Turcji. W końcu okazuje się, że tylko w jednym będzie odprawa dla naszego lotu. Mamy szczęście bo jesteśmy drudzy w kolejce, bardzo szybko udaje się załatwić wszystkie formalności i nadajemy fotelik, a na wózek bierzemy specjalne naklejki – nadamy go dopiero przed wejściem do samolotu. Jeszcze tylko przejście przez bramki bezpieczeństwa, odprawa celna i jesteśmy.
Czekamy, bo do samolotu chcemy wejść jako ostatni – głównie dlatego, żeby zobaczyć czy zostanie jakiś cały wolny rząd, w którym będzie nam wygodniej. To czas porannej drzemki Zoi więc na pokład wnoszę ją zawiniętą w tobołek i na śpiocha przypinam ją małymi pasami do swoich pasów.
/Mamy półgodzinne opóźnienie, a już po wylądowaniu dowiadujemy się, że lotnisko w Katowicach nie zdążyło wszystkich odprawić, więc samolot poleciał bez dużej liczby pasażerów./
Najbardziej stresuje mnie start i wznoszenie się samolotu do góry – to wtedy najbardziej zatyka uszka i właśnie to jest zazwyczaj powodem płaczu u takich maluszków. Korzystam jednak z wszystkich dobrych rad przeczytanych w Internecie i zaczynam ją karmić. Jak na szpilkach czekam zestresowana na pierwszy krzyk czy płacz. Zoja jednak śpi jak zabita, a ja po 15 minutach oddycham z ulgą.
Chwilę później budzą ją szumy, migające lampki, chodzący ludzie i nietypowe dźwięki. Rozgląda się chwilę i bacznie obserwuje gdzie się właśnie znalazła. Przyjmuje to ze stoickim spokojem chociaż początkowo zaczyna się wyrywać z kolan i kopać mnie po brzuchu. Jest typem dziecka, które ceni sobie niezależność i przestrzeń. Bawi się chwilę zabawkami, uśmiecha do przechodzących stewardes, jest totalnie niezainteresowana tym co dzieje się za oknem, a po chwili głośny szum silnika (siedzimy w przedostatnim rzędzie) ją usypia, a ja dla pewności daję jej jeszcze smoczka (żeby podczas snu przełykała ślinę) i kładę ją na środkowe siedzenie pomiędzy nas.
3 godziny później, podczas lądowania, znowu karmię, a gdy uderzamy z wielkim hukiem o płytę lotniska Zoja się wybudza. Ja po raz kolejny czekam na krzyk, ale ta patrzy na mnie tylko ze wzrokiem w stylu „i to wszystko?”
Odbieramy sprzed samolotu nasz wózek i fotelik, szybkie sprawdzanie dokumentów i wychodzimy na zewnątrz gdzie czeka już na nas pan, który wynajmuje nam samochód. Kilka formalności, dostajemy samochód, Rostek montuje nasz fotelik i chwilę później jesteśmy już w drodze na wschodnią część wyspy.
Cypr nie jest dużą wyspą, ale żeby nie tracić czasu na dojazdy i nie męczyć Zoi długimi podróżami w samochodzie podzieliliśmy zwiedzanie na dwie części. Pierwsze dwie noce spędzamy w Ayia Napa, a kolejne w Pafos, dzięki czemu mamy blisko do wszystkich atrakcji.
Suniemy autostradą i po dwóch godzinach docieramy do Fedrania Gardens – hotelu który ma być naszą bazą wypadową. Szybki check in w recepcji i idziemy do naszego pokoju, w którym oprócz upragnionej klimatyzacji mamy również dla ochłody basen na tarasie.
Zoja wydaje się być przeszczęśliwa, że nareszcie może poleżeć na zwykłym łóżku, więc dajemy jej chwilę odpocząć, a w tym czasie rozpakowujemy się i ogarniamy plan działania. Jest 18:00 więc nie planujemy już dzisiaj nic zwiedzać – jemy obiado-kolację, a wieczorem idziemy na miasto do sklepu kupić jakieś przekąski na wieczór. Oglądamy jeszcze Netflixa, a później padamy zmęczeni. Przed nami długi dzień.
Wstajemy wcześnie rano, ogarniamy Zoję, torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, wózek i cały sprzęt. O spontanicznym wyjściu i spakowaniu się w kilka chwil nie ma mowy, bo już raz przekonaliśmy się, że przy dziecku pośpiech nie jest wskazany (biedna Zoja musiała raz leżeć nad Bałtykiem w samym pampersie i góralskiej kamizelce bo zapomnieliśmy zabrać ubrań na zmianę :D), ale niecałą godzinę później jesteśmy już w drodze do Sea Caves – w którym łapiemy promienie wschodzącego słońca.
Jesteśmy tutaj całkowicie sami, a miejsce robi na nas niezwykłe wrażenie. Małe jaskinie wykute w skałach, które o poranku mienią się we wszystkich odcieniach złota i czerwieni, fale uderzające o skalne klify i bezkres morza. Jesteśmy totalnie oczarowani i po raz kolejny uświadamiamy sobie jak bardzo brakowało nam podróży.
Zoja wydaje się być zadowolona, a dochodzące ze wszystkich stron nowe odgłosy bardzo ją fascynują. Marudzi tylko trochę przy pozowaniu, ale nawet Rostek zastanawia się czy kiedyś skończę robić zdjęcia
Ruszamy dalej – w stronę Cape Greco. Zatrzymujemy się na jednym z punktów widokowych. Wejście po skalnej ścieżce nie sprzyja spacerom z wózkiem więc motamy Zoję w chustę. Wiemy, że mamy niewiele czasu bo nasze dziecko ma z nią problem od urodzenia, ale udaje nam się przez jakieś pół godziny popodziwiać przylądek z wyższej pespektywy i porobić trochę zdjęć.
Wsiadamy w samochód i jedziemy na Love Bridge. Większość osób przyjeżdża tutaj na zachód słońca, ale my chcemy mieć ten skalny łuk tylko dla siebie. Co prawda dzielimy te widoki z niewielką grupą turystów, która chwilę wcześniej przyjechała na miejsce, ale i tak jest pięknie.
Udaje nam się nawet zrobić zdjęcie bez ludzi w tle, co jest sporym sukcesem w tak popularnych miejscach jak Love Bridge.
Cała „wycieczka” zajmuje nam ponad 2 godziny, bo mimo, że miejsca położone są bardzo blisko siebie to każdorazowe wyciąganie wszystkiego z samochodu, rozkładanie i składanie wózka i robienie wszystkiego z Zoją na rękach trwa o wiele dłużej.
Słońce zaczyna powoli grzać coraz mocniej, więc wracamy do hotelu na śniadanie…
…a po godzinie 10:00 jesteśmy już w drodze na kolejne atrakcje. Zaczynamy od słonego jeziora w Larnace (nad którym zimą można zobaczyć flamingi, a które latem jest całkowicie wysuszone) oraz widoku na Meczet Hala Sultan Tekke.
Następnie kierujemy się w stronę Stavrovouni Monastery, do którego prowadzi kręta, długa droga, z fajnymi widokami po drodze.
Stamtąd mamy już niedaleko do Pano Lefkara – małego miasteczka zamieszkałego przez niecałe 800 osób, po których spacerujemy nieśpiesznie odkrywając jego zakamarki i szukając cienia, który przy ponad 30 stopniowym upale jest wielkim zbawieniem.
Następnie jedziemy na White Rocks, które mimo, że są mniej popularne, podobają nam się o wiele bardziej niż znana Governor’s Beach. Kontrast białych skał z granatowym morzem robi wrażenie, a mała garstka ludzi dodaje temu miejscu fajnego, kameralnego charakteru.
Jest już po 15:00, a my bardzo chcemy zdążyć na złotą godzinę na Cape Greco, więc wskakujemy na autostradę i ruszamy znowu na wschód, omijamy nasz hotel i docieramy na wybrzeże, do malutkiej kapliczki Saint Nikolas, która do złudzenia przypomina domki z Santorini.
Sońce zaczyna powoli wędrować w dół, a my zahaczamy jeszcze o plażę Konnos, młodszą siostrę Love Bridge – Sinners’es Brige i Blue Lagoon.
W końcu docieramy do hotelu – zmęczeni, ale szczęśliwi. Mamy na ten dzień zaplanowaną jeszcze jedną atrakcję – pierwszą kąpiel Zoi w basenie i szczerze Wam powiem nie wiem kto się bardziej cieszył – my czy ona
Do całej sytuacji podeszła troszkę nieufnie, ale chyba za bardzo podobał się jej błękit wody, bo nie rozpłakała się ani razu, chociaż zadowolona też nie była
Dzień zakończyliśmy klasycznie Netflixem
Następnego dnia wymeldowaliśmy się z hotelu i ruszyliśmy na zachód – w stronę Pafos…
_______
Informacje praktyczne:
♥ Lecieliśmy Rayanairem, który przy podróży z niemowlakiem (wiek od 8 dni to 23 miesięcy) pozwala bezpłatnie wnieść na pokład wózek (może to być spacerówka jak i gondola ze stelażem) oraz fotelik samochodowy. Fotelik zastreczowaliśmy na parkingu, ubraliśmy w pokrowiec z poduszki i od razu nadaliśmy. Wózek oddaliśmy przed wejściem na pokład samolotu i też schowaliśmy go w dużą poszewkę z kołdry. W Rayanairze jest stała opłata za niemowlaka.
My dodatkowo wykupiliśmy dwa większe bagaże podręczne, ale tak naprawdę wystarczyłby nam jeden. Dodatkowo niemowlak może zabrać jedną torbę do 5kg.
Więcej informacji o locie z niemowlakiem w Rayanairze poczytacie tutaj.
Niemowlak nie ma swojego miejsca i musi być przypięty pasami do rodzica. Lecąc na Cypr mieliśmy szczęście i udało nam się „złapać” cały pusty rząd dzięki czemu w trakcie lotu Zoja mogła leżeć na środkowym siedzeniu. W drodze powrotnej już takiego szczęścia nie mieliśmy i musieliśmy trzymać Zoję całą drogę na kolanach.
♥ Na lotnisku w Katowicach przy odprawie sprawdzano nam Cyprus Flight Pass (który należy wypełnić przed wylotem na Cypr) oraz kartę szczepień. Po przylocie na Cypr nikt tego od nas nie wymagał i sprawdzano nam tylko dowody.
♥ Samochód wynajęliśmy z firmy Thrasos Rental. Płaciliśmy 110 euro za 4 doby. Firma nie wymaga karty kredytowej ani depozytu, płaciło się gotówką na miejscu. Dostaliśmy samochód z pustym bakiem i taki należy zwrócić. Nikt nie sprawdzał samochodu przed odbiorem ani po oddaniu – kazano nam go zostawić na lotnisku z kluczykami schowanymi pod siedzenie. Na Cyprze jest ruch lewostronny więc najlepiej jeśli samochód miałby automatyczną skrzynię biegów. Podróżując z małym dzieckiem warto wziąć samochód 5 drzwiowy.
Na benzynę wydaliśmy łącznie 70 euro.
♥ Zatrzymaliśmy się w hotelu Fedrania Garden w Ayia Napa, który serdecznie polecamy. Do wyboru są pokoje z widokiem na basen, z wyjściem na basem, z widokiem na ogród, z balkonem oraz taki z basenem na tarasie. Hotel posiada dwa duże baseny, leżaki, strefę wypoczynkową, opcję wykupienia śniadań i obiadokolacji, bardzo dobre wifi i jest blisko głównej ulicy. Po całym obiekcie można w prosty sposób poruszać się wózkiem co dla nas miało duże znaczenie.
♥ Jak zwykle polecamy zainstalować w telefonie aplikację MapsMe, która ułatwia podróżowanie i znalezienie fajnych punktów widokowych.
♥ Podczas pobytu na Cyprze maseczkę musieliśmy nosić jedynie w sklepach (w Lidlu przed wejściem sprawdzano czy jesteśmy zaszczepieni), a po powrocie do Polski czekaliśmy w ponad godzinę w kolejce, w której sprawdzano czy mamy szczepienia czy powinniśmy iść na kwarantannę. Mała rada: wracając do Polski wydrukujcie kod QR potwierdzający szczepienie (jeśli się szczepiliście) – przyśpiesza to znacznie procedurę po wyjściu z samolotu.
3 Comments
[…] ♥ Pierwszą część naszej podróży po Cyprze oraz resztę informacji praktycznych znajdziecie w poprzednim poście. […]
[…] Lot trwa około 2,5 godziny. O tym jak nam się podróżowało pierwszy raz z Zoją samolotem przeczytacie tutaj. Ten lot nie różnił się zbytnio od poprzedniego – lecąc na Maltę udało nam się […]
Pieknie