Po dwóch tygodniach spędzonych w Cusco i okolicach ruszyliśmy dalej, w stronę wybrzeża. Spędziliśmy kilka dni w Limie, by ostatecznie dotrzeć do Huaraz – malutkiej miejscowości położonej niedaleko Cordillery Blanca. Ten górski region, stanowiący część Andów, jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Peru, a nawet i w całej Ameryce Południowej, a mimo to, ciągle niewielu turystów tutaj zagląda. To tutaj znajduje się Nevado Alpamayo (5950 m n.p.m.) – „najpiękniejsza góra na świecie„, kojarzona między innymi z logiem Paramount Pictures czy Huscarana (6768 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Peru.
W okolicy spędziliśmy zaledwie tydzień i tylko „musnęliśmy” to, co mają do zaoferowania Góry Białe – a to, co zobaczyliśmy całkowicie nas oczarowało. Szybko okrzyknęliśmy region jednym z najbardziej niezwykłych jakie do tej pory widzieliśmy, nie tylko w Peru, czy Ameryce Południowej, ale i a świecie.
A co udało nam się zobaczyć?
Pierwszego dnia, właściciel zgodził się, żebyśmy dołączyli do wycieczki organizowanej przez jego biuro i za niższą cenę niż lokalny autobus ruszyliśmy o poranku w stronę miejscowości Yanama. Droga jest długa i kręta, ale towarzyszą jej nieziemskie widoki na ośnieżone pięcio- i sześciotysięczniki. Pierwszy postój to przepiękne Laguny Llanganuco – dwa podłużne jeziora wciśnięte w dolinę, które zachwycają swoją niezwykle turkusową barwą.
Dalsza droga prowadzi przez wąwóz – z każdej strony otaczają nas surowe góry, tworzące niezwykły krajobraz.
Docieramy do Cebollapamap – skąd rozpoczyna się szlak prowadzący na Lagunę 69, położoną na wysokości 4600 metrów n.p.m. Przed nami 9 kilometrowa trasa i 700 metrów, momentami, ciężkiego przewyższenia.
Początkowo maszerujemy doliną, po płaskim….
…lecz po chwili droga zaczyna piąć się w górę, a my możemy podziwiać laguny, wodospady oraz masywy Charcraraju i Pisco..
Po pewnym czasie szlak znowu zaczyna prowadzić po płaskim, a my mijamy po drodze łąki, pola i malutkie jeziora.
Ostatni etap to bardzo strome podejście po kamieniach, który zdecydowanie daje największy wycisk. Jednak widoki rekompensują ból i zmęczenie, a ośnieżone szczyty na tle malutkich fioletowych kwiatów tworzą bajowy krajobraz.
W końcu dochodzimy na sam szczyt – do Laguny 69. Jest to zdecydowanie najpiękniejsze wysokogórskie jezioro jakie mogliśmy podziwiać, a szmaragdowa barw jeziora przepięknie kontrastuje z ośnieżonymi szczytami otaczającymi jezioro.
Powrót jest również męczący i najbardziej, z powodu stromego zejścia, cierpią nasze kolana. Jednak po półtorej godziny jesteśmy już na malutkim parkingu skąd wracamy do Huaraz.
Kolejnego dnia robimy sobie dzień wolny. Zwiedzamy miasteczko, zajadamy się azjatyckim jedzeniem na małym targowisku otwartym każdego dnia późnym popołudniem oraz cudownymi pączkami, spacerujemy po Mercado i planujemy kolejne dni. Huaraz nie jest zbyt ciekawym miastem, ale polubiliśmy je głównie ze względu na dobre jedzenie i małą ilość turystów, którzy zazwyczaj na bazę wypadową wybierają Caraz.
Dwa dni później łapiemy poranne collectivo i ruszamy w stronę Yungay, skąd łapiemy kolejny busik do Vaquerii (3400 m n.p.m.) – malutkiej miejscowości, z której rozpoczyna się nasz trzydniowy trekking Santa Cruz. Zanim docieramy na miejsce mijamy Przełęcz Portachuelo (4767 m n.p.m.), która niestety mimo kiepskiej pogody cała pokryta jest w chmurach. Strasznie żałujemy, że nie mogliśmy popodziwiać najwyższego szczytu Peru – Huascaran, ale przed nami trzy dni, które również mają nam dostarczyć wielu wrażeń.
Pierwszy dzień nie jest zbytnio wymagający, chociaż miewa trudniejsze momenty. Początkowo droga wiedzie w dół, by potem móc zacząć piąć się delikatnie w górę. Pogoda też płata nam figla, a chmury skrzętnie ukrywają piękne widoki. Pod koniec dnia trochę schodzimy ze szlaku (co niestety kolejnego dnia powoduje nadrabianie drogi), rozkładamy namiot na niewielkiej polanie i wraz z zachodzącym słońcem kładziemy się spać.
Piękny widok na ośnieżone szczyty Gór Białych rekompensuje nocne temperatury. Pakujemy się i ruszamy dalej, przed nami najtrudniejszy dzień. Podejście na przełęcz Punta Union (4750 m n.p.m.) jest strome, kamieniste, a rozrzedzone powietrze daje o sobie znać. Pierwszy raz czuję się w górach lepiej od Rostka, który nie tylko nie potrafi złapać oddechu, ale także męczy się, robiąc przerwę co 3 minuty. Uciążliwy jest nie tylko, jak zwykle ciężki plecak, ale także ból głowy i zatkane uszy, które powodują uczucie dyskomfortu.
Gdy w końcu docieramy na sam szczyt naszym oczom ukazuje się malutka, turkusowa laguna wciśnięta w dolinę oraz znajdujące się w oddali krystaliczne jezioro. Na szczycie jesteśmy całkowicie sami. Nie ma się co dziwić: pierwszego dnia ruszyła z nami tylko jedna 5-osobowa grupa wycieczkowa, która jest już daleko przed nami. Mamy Punta Union całe dla siebie.
Chwila triumfu i po chwili ruszamy dalej. Teraz jest już z górki, a jedynym problemem (podobnie jak w przypadku trekkingu Salkantay) są małe, osuwające się spod nóg kamienie, którymi wyłożona jest trasa. Po kilku godzinach drogi z górki i marszu przez wysuszony wąwóz, znajdujemy skrawek pola. Obok nas rozłożyła się wycieczka, która trekking Santa Cruz robi w przeciwnym kierunku. Całą noc obok nas warują dwa przyjazne psy, które wcześniej nakarmiliśmy bułką z serkiem oraz ciasteczkami i które pilnują, żeby do naszego namiotu nie zbliżały się konie i jeden osioł.
Ostatni dzień to trzygodzinna wędrówka przez las i po zboczu wąwozu, wzdłuż którego płynie górska rzeka. W końcu dochodzimy do Cashapampy (2900 m n.p.m.) skąd łapiemy autobus pierw do Caraz, a następnie do Huaraz. Dzień odpoczynku i ruszamy dalej – w stronę peruwiańskiej dżungli….
____________________________
Informacje praktyczne:
♥ Z Cusco dojechaliśmy do Limy nocnym autobusem za 80 SOL (semi cama). To najniższa cena jaką udało nam się znaleźć w dzień wyjazdu na dworcu autobusowym. W Limie spędziliśmy trzy dni w turystycznej dzielnicy Miraflores, w bardzo fajnym Hotelu El Senioral, w którym serwują pyszne śniadania. Z Limy do Huaraz dojechaliśmy również nocnym autobusem za 25 SOL (semi cama, drobny poczęstunek i woda w cenie).
♥ W Huaraz zatrzymaliśmy się w Artesonraju Hostel, w którym właściciel prowadzi również niedrogą, backpackerską agencję turystyczną organizującą wycieczki w pobliskie góry. Transport miejski collectivo po mieście to 0,80 SOL za przejazd.
Laguny Llanganuco i Laguna 69
♥ Dojazd z agencją: Dogadaliśmy się z właścicielem agencji turystycznej, że będziemy mogli dołączyć do jego wycieczki i zapłacimy tylko za transport 30 SOL od osoby, w dwie strony (cała wycieczka kosztuje 60 SOL). Dzięki temu mieliśmy bezpośredni dojazd do Laguny Llaganuco i na początek szlaku do Laguny 69. Jest to najwygodniejszy sposób,a kosztuje tyle samo co dojazd na własną rękę – oczywiście jeśli uda Wam się znaleźć agencję, która ma wolne miejsca i która weźmie Was za taką kwotę. Plusem tej opcji jest postój nad Laguną Llanganuco. Wyjazd około 5 rano.
♥ Dojazd na własną rękę: W tym przypadku należy wstać już koło godziny 4:00, złapać collectivo jadące do Yungay (5 SOL), a następnie z dworca w Yungay złapać autobus do Cebollapamap, skąd rozpoczyna się trekking nad Lagunę 69. Cała trasa to koszt 15 SOL (w jedną stronę), jednak nie macie możliwości zatrzymania się nad Laguną Llanganuco i musicie zdążyć na autobus powrotny (o godzinę najlepiej spytać kierowcę).
♥ Wstęp do Parku Narodowego to koszt 65 SOL za wejście do Parku Narodowego na 7 dni (opłaca się go kupić jeżeli idziecie na Trekking Santa Cruz) lub 10 SOL jeżeli w planach macie tylko Lagunę 69.
♥ Wspinaczka na Lagunę 69 zajęła nam troszkę ponad 2 godziny, powrót półtorej godziny.
Trekking Santa Cruz
♥ Trekking możecie rozpocząć w miejscowości Cashapampa (2900 m n.p.m.) lub tak jak my w miejscowości Vaqueria (3400 m n.p.m.). Jak łatwo zauważyć lepiej zacząć w tej położonej wyżej, bo to oznacza, że będziecie mieć mniejsze przewyższenie do pokonania. Schodząc z przełęczy w dół nie wyobrażałam sobie jak ktoś mógłby iść w drugą stronę, ale o dziwo taką drogę obiera większość wycieczek.
♥ Do miejscowości Vaqueria można dojechać z wycieczką (jeśli mają wolne miejsca) lub na własną rękę: collectivo Huaraz – Yungay (5 SOL), busik Yungay – Vaqueria (15 SOL, odjeżdża około 7 rano z dworca w Yungay).
♥ Ten trekking wymaga od Was posiadania biletu 7-dniowego: 65 SOL. Sprawdzany jest on razem z paszportem na szlaku pierwszego dnia.
♥ Jeżeli decydujecie się zrobić ten trekking na własną rękę musicie mieć ze sobą: ciepłe śpiwory, grube przeciwdeszczowe ubrania, czapkę, rękawiczki, namiot, karimaty, własne jedzenie, zapas wody + tabletki uzdatniające (po drodze nie ma żadnych sklepów), apteczkę. Starajcie się jak najbardziej ograniczyć zbędne kilogramy, bo trasa nie jest łatwa, warto więc nie nieść za dużo na plecach. Na trasie jest sporo miejsc, w których można rozłożyć namiot, kempingi są bezpłatne.
♥ Najlepszy czas na trekking Santa Cruz trwa od czerwca do października. Wtedy są największe szanse na ładną pogodę, chociaż jak wiadomo, w górach pogoda jest nieprzewidywalna
♥ Trasa ma 45 kilometrów i można ją pokonać w 3 lub 4 dni – wszystko zależy od tępa. Nam się udało w trzy dni/dwie noce.
♥ Gdy już dojdziecie do Cashapampy musicie złapać shared taxi lub collectivo do Caraz (6 SOL, nie dajcie sobie wmówić, że więcej lub patrzcie ile płacą miejscowi), a następnie collectivo z Caraz do Huaraz (6 SOL).
2 Comments
[…] ♥ Z Huaraz do Yurimaguas dotrzeć można autobusem przesiadając się w Trujillo. Autobusy do Trujillo jadą kilka razy dziennie, a my żeby nie marnować dnia pojechaliśmy nocnym kursem. […]
[…] do Machu Picchu, wdrapaliśmy się na Tęczową Górę, jedliśmy świetne jedzenie w Limie, przemierzyliśmy część Cordillera Blanca, popłynęliśmy statkiem do Iquitos i przemierzyliśmy kawałek kolumbijskiej […]