Na lotnisku w Kutaisi lądujemy wcześnie rano. Szybko przechodzimy kontrole paszportową, gdzie miły celnik wita nas uśmiechem i łamaną polszczyzną. Znajdujemy transport do Mesti – małej miejscowości, która będzie naszą bazą wypadową w górskie rejony. O pięknym regionie Gruzji jakim jest Swanetia, marzyliśmy od dawna i w końcu tu jesteśmy!
Podróż marszrutką, czyli gruzińskim vanem, jest przygodą samą w sobie. Kierowcy wydają się tutaj niczym nie przejmować, a górskie zakręty bez barierek pokonują na pełnym gazie.
Po kilku godzinach dojeżdżamy do Mestii i rozpoczynamy poszukiwanie noclegu. Gruzja, wbrew temu co piszą w internecie, wcale nie jest taka tania, a noclegi w hostelach i guesthousach zaczynają się od 80 zł za osobę. Po godzinie szukania w końcu udaje nam się znaleźć hotelik na uboczu za 60 zł za dwójkę. Bierzemy szybki prysznic i już po chwili jesteśmy w drodze do Hatsvali – ośrodka narciarskiego, w którym cały rok funkcjonuje kolejka górska zabierająca turystów na szczyt, skąd mogą podziwiać piękne widoki. Za punkt honoru bierzemy sobie dojście na nią pieszo, ale 8 km pod górę w palący słońcu po nieprzespanej nocy trochę nas przerasta. Wyciągamy więc kciuka i już po chwili jedziemy starym wojskowym vanem na sam szczyt.
Kupujemy bilety na kolejkę i suniemy w górę.
Co jakiś czas kolejka się zatrzymuje, a my wisimy w powietrzy huśtając się na wysokości i podziwiając otaczające nas góry.
Na samym szczycie spędzamy godzinkę spacerując i odpoczywając na drewnianej werandzie.
Wracając znowu udaje nam się złapać stopa – tym razem policyjny radiowóz. Kilka minut później jesteśmy już w mieście.
Następnego dnia wstajemy wcześnie rano, jemy śniadanie, kupujemy prowiant na drogę i ruszamy w stronę Jezior Koruldi. Już na początku jest pod górkę a ilość dróżek i ścieżek na szczyt powoduje, że się gubimy. W końcu jednak udaje nam się znaleźć szlak i już po chwili jesteśmy w lesie. Droga pod górę jest długa i stroma, a drzewa skutecznie utrudniają wypatrzenie celu. Dobre dwie godziny wspinamy się na górę, a końca nie widać. Co jakiś czas mijamy innych turystów, którzy podobnie jak my walczą z wysokością.
W końcu las się kończy, my wychodzimy na polanę, a naszym oczom ukazują się piękne widoki.
Ruszamy dalej, bo do Jezior jeszcze spory kawałek. Mijamy kilka starych domów, po drodze napełniamy również butelki świeżą wodą ze strumienia. Po chwili wychodzimy jeszcze wyżej a naszym oczom ukazują się jeszcze piękniejsze widoki.
Łąki usłane polnymi kwiatami….
…zielone zbocza gór….
….ośnieżone szczyty kontrastujące z kolorowymi dolinami….
…i wielkie góry gdzieś w oddali.
Szybko lokalizujemy „metę” wyprawy, który początkowo wydaje się być blisko. Jednak idąc polami cel wcale się nie przybliża, a my mamy wrażenie jakby wręcz na złość się nam oddalał.
Droga znowu zaczyna być uciążliwa, słońce pali niemiłosiernie, kamyki usuwają się spod nóg, a każdy krok powoduje ból. Już od 5 godzin ciśniemy pod górę,a końca ciągle nie widać. Po drodze co chwilę mijają nas gigantyczne jeepy z ludźmi, którzy postanowili na jezioro dojechać – obsypując nas kłębem dymu.
_____
W końcu jest – upragniony cel – Jeziora Koruldi. Każdy kto dociera w to miejsce czuje pewien zawód. Jeziora okazują się tylko małymi bajorkami, większymi kałużami, w których odbijają się ośnieżone szczyty. Nie ma co ich porównywać z Morskim Okiem czy Doliną Pięciu Stawów.
Kładziemy się na trawie i… zasypiamy. Śpimy tak dobrą godzinę, a gdy zaczyna się robić zimno, zabieramy rzeczy i schodzimy na dół. W miasteczku jesteśmy koło godziny 18, zmęczeni, ale szczęśliwi.
Zgodnie stwierdzamy, że idąc nad Jeziora to droga (piękne doliny, ośnieżone szczyty, łąki) jest celem samym w sobie
_________________________________
Informacje praktyczne:
♥ 1 GEL = 1,60 zł
♥ Z lotniska w Kutaisi do Mestii jeździ bezpośredni autobus (Georgian Bus) i kosztuje 40 GEL. Podróż trwa kilka godzin. Georgian Bus obsługuje również trasy do Tbilisi, Kutaisi , Batumi czy Gori.
♥ W Mestii bardzo łatwo znaleźć nocleg. Praktycznie każdy dom to guesthouse. My znaleźliśmy nasz na uboczu za mostem i kosztował nas 15 GEL od osoby w pokoju dwuosobowym. Ceny hosteli w centrum to koszt około 35 GEL za osobę ze śniadaniem/obiadokolacją.
♥ Z Mestii do Hatsvalii jest 8 km pod górę asfaltową drogą. Taksówka na wzgórze kosztuje około 10 – 30 GEL za samochód. Bardzo łatwo złapać stopa, trzeba tylko uważać żeby nie zatrzymała się nieoznakowana marszrutka.
♥ Bilet na kolejkę linową to 5 GEL od osoby/w dwie strony.
♥ Ceny w Mestii są wyższe niż np. w stolicy. Za obiad z napojem płaciliśmy zazwyczaj 6-12 GEL od osoby.
♥ W drodze na Koruldi można napełnić butelkę z wodą w jednym ze strumyczków niedaleko krzyża.
♥ Na trekking nad Jeziora polecamy wziąć wygodne buty, jakieś przekąski oraz coś ciepłego.
♥ Trekking można już zakończyć przy Krzyżu, z którego rozpościera się piękny widok. My polecamy jednak iść dalej bo najpiękniejsze widoki są właśnie w drodze na Jeziora.
♥ Niedaleko dworca autobusowego w Mestii jest piekarnia, w której za 1 GEL wypiekają na naszych oczach przepyszny, gruziński chlebek.
♥ Mapki trekkingowe w różnych językach można znaleźć w Informacji Turystycznej na rynku w Mestii.
♥ Większość sklepików nie ma cen przy produktach, więc w zależności od humoru ekspedientki i dnia ceny różnią się od siebie. Warto pochodzić po kilku miejscach żeby znaleźć najkorzystniejszą cenę.
1 Comment
[…] Po dość męczącej wspinaczce na Jeziora Koruldi postanowiliśmy rozpocząć kolejny, 4 dniowy, trekking na lodowiec Shkhara przez piękną wioskę Ushguli, który skróciliśmy do 3 dni, a wędrówkę rozpoczęliśmy, nie w Mestii, lecz w miasteczku Zhabeshi. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy do jednego plecaka, drugi zostawiliśmy u właściciela guesthousu, złapaliśmy marszrutkę i godzinę później byliśmy już na szlaku. […]