Woda, ogień i lód. Trzy, tak bardzo różnorodne żywioły, całkowicie zawładnęły wyspą mniejszą- terytorialnie – od Polski. Postanowiły iść na kompromis, nie wchodzić sobie w paradę i współpracować, by tłumnie przyjeżdżający tu turyści mogli co krok zachwycać się pięknymi krajobrazami. Ogień, lód i woda. Trzej bracia. Każdemu z nich powierzone jest inne zadanie.
WODA
Woda włada pochowanymi w górskich wąwozach pięknymi strumieniami i zjawiskowymi wodospadami. Łatwo je znaleźć, nie chowają sie przed nami, czasem tylko wymagają od nas lekkiego wysiłku, żeby do nich dotrzeć, ale huk wody spadającej z wysokich płyt, słyszany już z daleka, zachęca do podjęcia wyzwania. Czterej kuzyni rozłożeni w południowej i wschodniej cześci Islandii dumnie prezentują swoje piękno.
Hengifoss, najbardziej wstydliwy, schowany jest w wąwozie z daleka od głównej drogi. Żeby się z nim przywitać należy włożyć wygodne buty i podjąć 45 minutowy spacer w otoczeniu wesołych baranów. Jego cienka nitka zjawiskowo prezentuje się na bazaltowej ścianie zabarwianej czerwoną gliną.
Svartifoss ma świadomość swojego piękna. Nie znajdziemy go w dziesiątce największych i najbardziej spektakularnych wodospadów świata, lecz Svartifoss wie, że jest jednym z najbardziej charakterystycznych na Ziemi. Zwany również Black Falls, swoją krystaliczną wodą i zielenią roślinności świetnie kontrastuje na tle sześciokątnych, czarnych kolumn, które tworzą jego ścianę. Unikatowe figury przez wieki powstawały wewnątrz lawy i poddawane były stopniowemu ochładzaniu. Kuzyn Svartifoss jest za to bardzo gościnny. Swoich przybyszów ugaszcza na gigantycznych skałach pośrodku rzeki, z dumą pozwalając siebie podziwiać.
Seljalandsfoss i Skogafoss nie przejmują się nieśmiałością swoich kuzynów. Z lekkim gwiazdorstwem stoją pewni siebie przy głównych drogach by każdy mógł choć przez chwile z zazdrością na nie spojrzeć. Nie ukrywają swojego piękna i znają swoją wartość. Sprzadały się pobliskim hotelom, restauracją i sklepikom z pamiątkami, szybko jednak rekompensują się pięknymi ścieżkami trekkingowymi wokół siebie.
Woda nie objawia się tylko w postaci wodospadów i strumyków. Wspominając o tym żywiole, nie sposób nie wpsomnieć o naturalnych i tych mniej naturalnych basenach, których na Islandii jest wiele. Seljavallalug, basen położony u podnóża gór Eyjafjoll, w pięknej dolinie pokrytej mgłą, to najstarszy basen geotermalny na Islandii, a według brytyjskiego The Guardian jeden z najlepszych tego typu basenów. Ma 25 metrów długości, 10 metrów szerokości i do dziś zachował swoją bardzo prostą infrastrukturę. Mimo tak wielkiej popularności nie wszyscy wiedzą o jego istnieniu, a żeby go ‚zdobyć’ należy pokonać, momentami, rwącą rzekę.
Woda dba też o jeziora. Szczególnie w tym rejonie upodobała sobie jezioro Lagarfljót, które w swych głębinach mieści dalekiego kuzyna potwora z Loch Ness i jednocześnie najbardziej znanego stwora w islandzkim folklorze. Legenda głosi, że początkowo był on małym robakiem, który został włożony do złotego pierścienia by powiększyć skarbiec. Jednak kiedy właścicielka chciała go po jakimś czasie zabrać odkryła, że robak znacznie się powiększył i ze strachu wrzuciła go do rzeki. Oczywiście jest wiele wersji tej przypowieści, lecz faktem jest, że historia ta ma wielu swoich zwolenników. Niektórzy z nich uważają, że potwór ma zaledwie kilka metrów, inni twierdzą, że jest wielkości jeziora, czyli jego długość wynosi kilka kilometrów.
LÓD
Gigantyczne, turkusowe, białe i czarne bryły wolno dryfują po zimnych wodach, a mając w zanadrzu miliony monet można przepłynąć się statkiem i poczuć na własnych rękach zimno i chłód.
Mimo swojego chłodnego zastosowania, lodowcowe laguny witają swych przybyszów ciepłym, lekkim wietrzykiem. Nie chcą zniechęcić, lecz zaprosić do odkrycia ich na nowo.
OGIEŃ
Ogień, niby okiełznany, czasem daje o sobie znać. Jednak wybuchy, mające miejsce już kilka razy nie przynosiły nigdy strat w ludziach. Tworzyły one opady popiołów oraz nagromadzenie lawy tworzące różne formacje skalne.
Niby spokojnie, ale jednak atmosfera w około jest napięta – nigdy nie wiadomo, kiedy Hekli znudzi się stać spokojnie i prawie niezauważalnie. Wulkan ten to tykająca bomba, a my wędrując u jego stóp słyszymy tu na dole to nerwowe tykanie..
3 Comments
[…] ‚birmańskich must’. Nasza kondycja nie należy do najlepszych. Przekonaliśmy się o tym na Islandii gdy zdobywaliśmy ukryte wodospady i w Angkorze, gdy odkrywaliśmy kolejne świątynie. Mimo, że lubimy góry, nigdy nie […]
Cześć. Ile czasu zajął wam trekking wokół Hekli? Będę na Islandii na koniec maja i zbieram info
Trekking wokół to może za dużo powiedziane okolice Hekli zrobiliśmy w 3 godziny, ale można krócej, a można i dłużej. Wszystko zależy jak daleko chce się dojść na pewno posiadanie samochodu 4×4 pozwoli zrobić to dokładniej