Dolecieliśmy do Kolumbii!
Po prawie 20 godzinach wylądowaliśmy w Bogocie i nagle znaleźliśmy się na wysokości polskich Rysów.
Gdy dotarliśmy na dworzec główny i weszliśmy na wielką halę z malutkimi okienkami, z których sprzedawcy nawołują nazwy miejscowości do których jadą, od razu przypomniała mi się nasza trzymiesięczna podróż po Ameryce Południowej.
Dobrze, że powtórzyliśmy podstawowe zwroty z hiszpańskiego, bo nawet w stolicy ciężko byłoby się dogadać po angielsku.
Kupiliśmy bilet do Amernii i chwilę później siedzieliśmy już w autobusie. Po 9 godzinach byliśmy na miejscu, spędziliśmy noc w małym hostelu niedaleko dworca, a następnego dnia górską drogą dotarliśmy do Salento.
Salento
Salento to mała, urocza miejscowość niedaleko Valle de Cocora. Na rynku znaleźć można kilka stoisk że świeżo wyciskanymi sokami oraz niewielki kościół, w którym w dniu naszego przyjazdu odbywały się obchody Środy Popielcowej i wszyscy mieszkańcy chodzili z namalowanymi na czole wielkimi krzyżami. Uliczki, ustrojone kwiatami i kolorowymi okiennicami, tętnią życiem od wczesnych godzin porannych, a panowie w kapeluszach nawołują do skosztowania truchy, czyli lokalnej ryby, aguardiente czy pysznej kawy, z której słynie tutejszy region.
W powietrzu unosi się zapach świeżych wypieków z panaderii, starszy mężczyzna krąży między domami sprzedając lody i placki, a wieczorami zewsząd rozbrzmiewa muzyka. Jest to miejsce, w którym można spędzić kilka godzin, ale i kilka dni, miejsce gdzie można odpocząć, ale też spędzić czas bardzo aktywnie, miejsce, które świetnie nadaje się na odpoczynek w długiej podróży po Ameryce Południowej.
My, w malutkim Salento, znaleźliśmy wszystko czego potrzebowaliśmy
Valle de Cocora
Patrząc na prognozy pogody byłam pełna obaw – według właściciela hostelu, w którym się zatrzymaliśmy, zaczęła się właśnie pora deszczowa i nic nie zapowiadało, że miałoby przestać padać. Gdy o 6 rano (nastawiam budzik, który dzwonił co 15 minut od 5 rano ) odsłoniliśmy rolety, a naszym oczom ukazało się piękne, błękitne niebo, prawie oszalałam ze szczęścia (jestem straszną panikarą i widząc prognozy w Internecie byłam tak wystraszona, że szukałam już innego kierunku i Rostek jak zwykle nie miał ze mną łatwo :p). Szybko zjedliśmy śniadanie na tarasie i pobiegliśmy na mały rynek, skąd kolorowym jeepem nazywanym tutaj Willy, pojechaliśmy do Valle de Cocora. Ja w środku, a Rostek stojąc poza jeepem
Mieliśmy sporo szczęścia, bo nasz jeep był jedynym, który o tej porze dotarł na niewielki parking, ludzie szybko rozeszli się we wszystkie strony, a my ruszyliśmy na trasę całkowicie sami. Chwilka marszu w błocie po polnej drodze i 10 minut później mijaliśmy już pierwsze 60-metrowe woskowe palmy, które ze względu na swoją wysokość są najbardziej charakterystycznym elementem doliny.
Soczyście zielone łąki na których pasą się krowy i konie, małe wiejskie, kolorowe domki, kontrastujące z górami, polne ścieżki – ten sielski krajobraz zaczarował nas całkowicie. Długo już podróżujemy i wiemy, że miejsca typu „must see”, które bardzo lubimy odwiedzać, są często przereklamowane są często przereklamowane, ale Valle de Cocora jest dowodem na to, że są na świecie zakątki, które mimo swojej popularności zachowały swój „dziewiczy” charakter. Ta przepiękna dolina od dawna była na liście naszych marzeń i po wizycie zgodnie możemy stwierdzić, że zdjęcia z Internetu nie oddają w pełni jej piękna.
Słońce „dało nam” 2 godziny pięknej pogody, po czym schowało się za ciemnymi chmurami. Bardzo chcieliśmy dotrzeć do sanktuarium kolibrów niestety prognozy nie dawały złudzeń – tak długi trekking mógł skończyć się dla nas źle, więc z bólem serca zrezygnowaliśmy i wróciliśmy na główny parking szczęśliwi, że udało nam się załapać na chwilę raju. Ostatni willy odjechał 15 minut temu, więc mieliśmy prawie godzinę czasu. Pochodziliśmy trochę po okolicy, a następnie złapaliśmy jeepa i wróciliśmy do miasteczka.
Garść informacji praktycznych:
Jak dostać się do Salento?
Z tego co się orientujemy obecnie z Bogoty do Salento nie jeździ żaden bezpośredni autobus. Jedynym rozwiązaniem jest złapanie busa do Armenii, a stamtąd do Salento. Rozkładów jazdy i godziny odjazdów zawsze szukaliśmy na stronie Busbud, a następnie szliśmy na dworzec i kupowaliśmy w jednym z okienek. Za bilet Bogota – Armenia zapłaciliśmy 40 000 COP; na miejsce dojechaliśmy późnym wieczorem i spóźniliśmy się na ostatni autobus, więc noc spędziliśmy w miasteczku, a następnego dnia rano minivanem pojechaliśmy do Salento za 5 000 COP (podróż trwała 1,5h).
Gdzie spać?
My zatrzymaliśmy się hostelu LaFloresta, położonym kilka minut spacerem od rynku. Głównym atutem tego miejsca jest jadalnia z widokiem na miasteczko i okolice, do której o poranku wpada piękna złota poświata. Do tego szybkie wifi, kolorowe patio, mała siłownia i bardzo mili właściciele – czego chcieć więcej ?:)
Co i gdzie jeść?
Kawa
Salento, które znajduje się w Zone Cafetra, słynie oczywiście z pysznej kawy. Na co dzień raczej preferujemy herbatę, ale być tutaj i nie skosztować kolumbijskiej kawy byłoby grzechem. My polecamy przede wszystkim popularną kawiarnię Jesus Martin, w której zjecie pyszne śniadania (zarówno w wersji słodkiej jak i słonej), będziecie mogli skosztować pysznych ciast i wypieków domowej roboty i posiedzieć w fajnie urządzonym miejscu. Wiele osób poleca również kawiarnię Le K’fee, Camino Real Parrilla Bar z pięknym widokiem oraz Caffe Matto, w której wypijecie (podobno) najlepszą kawę w mieście.
Pstrąg (Trucha)
To ryba, z której słynie ten region Kolumbii. Przyrządzana na kilka sposobów zawsze smakuje pysznie. My jedliśmy wersję z miodem i pomarańczą w Restaurant Andrea, ale podobno równie pyszna jest w restauracji Shalem. Koniecznie skosztujcie również trucha a la plancha, czyli podstawowej wersji ryby w czosnkowo-śmietankowym sosie.
Menu del dia
Menu del dia, czyli menu dnia, to dobra opcja dla każdego, kto chce skosztować lokalnej kuchni. Za niewielkie pieniądze dostajecie zupę dnia, drugie danie (do wyboru mięso, kurczak, chorrizo, ryba) podawane razem z fasolą, sałatką, ryżem lub frytkami oraz napój (aguas frescas). Polecamy szczególnie te w Donde Laurita, El Rinco de Lucy czy La Gata Carola.
Lokalne napoje
Będąc w Salento koniecznie spróbujcie limonada de Coco, czyli zmiksowanego mleczka kokosowego z limonką. W innych częściach kraju również można jej spróbować, ale już nigdzie indziej nie piliśmy tak dobrej jak ta kupiona w ulicznej budce z owocami na rynku w Salento. Innym napojem wartym skosztowania jest canelazo – mieszanka cukru trzcinowego, cynamonu oraz aguardiente (czyli kolumbijskiego anyżkowego alkoholu, który możecie kupić prawie w każdym sklepie lub w pubie Donde mi Apa). My piliśmy go w La Fonda de Los Arrieros, małej knajpce na rynku i smakował wybornie. Oczywiście polecamy również skosztować lokalnych piw – Aguila, Club Colombia czy Costeña.
A jeśli uda Wam się gdzieś w menu „dorwać” granizado de cerveza (piwne frappe) to dajcie znać jak smakowało
Street food
Czyli wszystko to co powstaje na naszych oczach lub można kupić w ulicznych jadłodajniach: świeże owoce, szejki, chontaduro, domowe lody, solteritas (wafle zrobione z mąki kukurydzianej, cukru i wanilii), kawa tinto, świeże arepas czy grillowane kurczaki.
Jeśli lubicie street food w wersji fancy to odwiedzcie Food Trucks (Carrera 2 & Calle 6), ceny niestety o wiele wyższe niż w pozostałych miejscach.
Co robić?
Spacerować po Salento
Salento jest malutką miejscowością, którą można obejść pieszo w mniej niż godzinę. Jest bardzo fotogeniczna i na każdym rogu czeka kolorowa witryna, drzwi czy okiennice, balkony ustrojone kwiatami albo urocza kawiarnia. Życie toczy się wokół malutkiego rynku i Carrera 6. Najlepiej „zafundować” sobie taki spacer wcześnie rano, zanim tłumy turystów i lokalsów wyjdą na miasto
Podziwiać Salento i okolice z jednego z Mirador’ów
Warto wybrać się na jeden z punktów widokowych nad miastem. Wszystkie zaznaczone są w aplikacji Maps.me, którą jak zwykle polecamy do pieszych wędrówek.
Przejechać się Willy’s
Przejażdżka kolorowymi, amerykańskimi jeepami, stojącymi na głównym rynku miasta, które w Zona Cafetera rozwożą turystów oraz lokalsów do pobliskich atrakcji, na plantacje kawy oraz oczywiście do Valle de Cocora to obowiązkow punkt pobytu w Salento.
Zobaczyć Valle de Cocora
To oczywiście główny powód, do którego przyjechaliśmy do Salento i obwiązkowy punkt podróży do Zona Cafetera. Chyba nikogo nie trzeba do tego przekonywać
Przejazd Salento – Valle de Cocora to koszt 4500 COP
Pojechać na plantację kawy
Nam, przez złą pogodę, nie udało się załapać na zwiedzanie plantacji, ale jeżeli będziecie mieć czas i pogoda Wam dopisze to koniecznie odwiedźcie jedną z nich. Podobno El Ocaso jest malowniczo położona.
Zagrać w tradycyjną kolumbijską grę Tejo.
_______
3 Comments
Przepiękne miejsce, zazdroszcę
Moim marzeniem od najmłodszych lat jest polecenie do Kolumbii. Te wszystkie góry wokół tworzą przepiękny widok, taki jaki lubię najbardziej, a ich kolorowe domy proszą się o zrobienie zdjęć.
Jak tam kolorowo, coś wspaniałego. Raj dla wzrokowców! I jeszcze te wszystkie pyszności<3