Nieziemskie widoki, księżycowe krajobrazy, przeraźliwe zimno, gigantyczny ból głowy, stada flamingów, stary jeep i my – tak w skrócie możemy opisać naszą podróż przez Płaskowyż Atiplano.
Nasze słownictwo jest zbyt ubogie by opisać ten skrawek Ziemi, więc najlepszym sposobem, żeby opowiedzieć Wam o naszej 3-dniowej wyprawie będzie stworzenie fotorelacji
Gotowi na podróż jak nie-z-tej-planety?
No tu ruszamy!
_____________________
Po nocy spędzonej na Salar de Uyuni zastanawiamy się czy może nam się jeszcze przytrafić coś równie ekscytującego. Razem z dwójką bezpańskich psów czekamy na umówionego jeepa w międzyczasie przyglądając się śmiesznym Chińczykom, którzy pozują do zdjęć w naprawdę komiczny sposób. Zawsze podziwialiśmy ich za pomysłowość
Koło 12 biały jeep zajeżdża nam drogę.
„Sandra i Rafael?” – pyta starszy kierowca.
„Tak, to my!” – radośnie oznajmiamy, a z samochodu wychodzi reszta naszych kompanów – czwórka młodych Holendrów, z którymi będziemy podróżować przez najbliższe trzy dni.
Po krótkiej rozmowie zapoznawczej Sandra, Ema, Pola i Dick ruszają na górę Wyspy, a my pomagamy naszemu kierowcy przygotować obiad.
„Macie sporo szczęścia. Dzisiaj jest Dzień Niepodległości, więc mało która agencja organizuje wyprawy. Wygląda na to, że na trasie będziemy jednymi z nielicznych” – kwituje, gdy już cały lunch jest gotowy.
Holendrzy wracają i wspólnie zasiadamy do obiadu. Godzinę później jesteśmy już w drodze, mknąc wgłąb pustyni.
Gdy w końcu dojeżdżamy do miejsca, w którym nie ma żadnych śladów opon robimy sobie przerwę na zdjęcia.
Pozujemy sami…
…razem….
…z kierowcą…
…z jeepem…
…i z pustynią.
Żując pierwszy raz w życiu kokę czekamy na zachód słońca, który jak zwykle jest imponujący.
Wszystkie kolory złota, różu i czerwieni spotykają się w jednym miejscu pięknie kontrastując z białą, gładką taflą pustyni.
W stronę miasteczka mkniemy razem z ostatnimi promieniami słońca. Noc spędzamy w bardzo klimatycznym hotelu z soli – a solą obklejone jest tutaj wszystko: stolik, krzesła, ściany i łóżka. Niezwykła atmosfera tego miejsca sprawia, że zapominamy o bólu głowy i przeraźliwy zimnie. Za oknem szaleje wiatr, który usypia nas do snu.
Nie wiedzieliśmy w jak pięknym miejscu się znajdujemy, dopóki słońce nie oświetliło okolicy. Po śniadaniu ruszamy w dalszą drogę po drodze mijając niesamowite formacje skalne, czerwone kaniony, stada lam podziwiając z oddali szczyty wulkanów.
Zatrzymujemy się przy krystalicznie czystych jeziorach, które otoczone są ośnieżonymi szczytami….
…i jemy lunch w przepięknym miejscu.
W końcu docieramy do przepięknej laguny Hedonda,którą w szczególności upodobały sobie flamingi.
Miejsce zapiera dech w piersiach…
…a my po raz kolejny zakochujemy się w Boliwii.
W drodze do Parku Narodowego Eduardo Avaroa mijamy jeszcze kilka lazurowych jeziorek…
…i przedziwnych formacji skalnych.
Podróż kończymy przy Lagunie Colorado – pełnej alg, które barwią jezioro na różowo – i która jest domem dla tysiąca flamingów.
Noc spędzamy w pobliskim hoteliku, zajadając się pysznym jedzeniem i cudownym winem, które rozgrzewa nas w ten mroźny wieczór. Wysokość 5000 metrów n.p.m daje nam się mocno we znaki i chwilami mam ochotę zostawić gdzieś swoją głowę.
Pobudkę mamy już o godzinie 4 rano. Oprócz kilku warstw ubrań zakładamy na siebie śpiwory i ruszamy na wschód słońca, w kierunku gejzerów, które robią na nas niemałe wrażenie.
Dalsza część podróży to podziwianie Lagunay Verde…
…offroad po pustyni Dali’ego…
…oraz wizyta w źródłach termalnych.
Przed nami dłuuuuga droga do Uyuni, pełna nieziemskich widoków…
Do miasteczka docieramy późnym popołudniem i ruszamy dalej – nocnym autobusem do Oruro.
Tym samym żegnamy się z jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie, jakie kiedykolwiek mieliśmy okazję odwiedzić…
__________________
Informacje praktyczne:
♥ 1 BOB = 0.50 zł
♥ Podróż po Uyuni i Parku Narodowym Eduardo Avaroa można zorganizować na kilka sposobów. My bardzo chcieliśmy to zrobić na własną rękę jednak bez własnego środka transportu jest to niemożliwe. Osoby z większym zapasem gotówki mogą wynająć samochód w Sucre lub La Paz (trzeba jednak pamiętać, że jest to spory koszt, wypożyczalnie mają dzienne limity kilometrów i zawsze trzeba wynająć sprzęt campingowy – nam po przeliczeniu na cztery dni wyszło ponad 500 dolarów).
♥ Agencji w Uyuni jest sporo, ale tak naprawdę te wycieczki prawie niczym się nie różnią. My kierowaliśmy się tylko i wyłącznie opiniami w sieci i sami skorzystaliśmy z usług Andean Salt Expedition. Z czystym sumieniem możemy Wam polecić tą agencję. Trafił nam się super kierowca, jedzenie było pyszne, a my mieliśmy szczęście, bo nasza wyprawa rozpoczynała się w dniu Święta Niepodległości i na trasie było tylko kilka jeepów. Udało nam się również dogadać z właścicielem, żeby kierowca odebrał nas z Kaktusowej Wyspy co pozwoliło nam spędzić noc na pustyni.
♥ Przy szukaniu agencji warto popytać o to co jest w cenie, co należy ze sobą zabrać, czy posiłki mogą być wegetariańskie lub wegańskie oraz czy kierowca potrafi po angielsku (nasz nie potrafił prawie nic, ale Holendrzy nam wszystko tłumaczyli :)). Warto pamiętać, że do anglojęzycznego przewodnika trzeba sporo dopłacić, a tak naprawdę nie jest on konieczny.
♥ Ceny za wycieczkę trzydniową zaczynają się już od 500 BOB. My za naszą zapłaciliśmy 800 BOB. Poza sezonem można negocjować cenę. Często właściciele dają zniżki jeśli chcą pod koniec dnia wypełnić całego jeepa. Żadna agencja nie lubi jeździć z do połowy pełnym samochodem, więc nie zdziwcie się jeśli rano okaże się, że agencja przerzuciła Was do innej firmy (czasem lepszej, a czasem niestety gorszej i takiej, w której reszta pasażerów zapłaciła o połowę mniej). Nie liczcie również na wygórowane warunki jeśli chodzi o jeepa. Te auta naprawdę sporo przeszły i jeżeli jest ogrzewanie to macie sporo szczęście – my nie mieliśmy :p
♥ Uważajcie na Wara Tour z „czarującą” Fatimą na czele!
♥ W cenie wycieczki najczęściej nie jest wliczona opłata wstępu do Parku Eduardo Avaroa (płatna przy Lagunie Colorado): 150 BOB,wstęp na gorące źródła: 6 BOB oraz prysznic w hotelu z soli: 5-10 BOB.
♥ Nocny autobus z Uyuni do Oruro: 25 BOB.
♥ Jeśli planujecie podróż do Boliwii to polecamy przewodnik „Peru i Boliwia” Wydawnictwa Bezdroża.
3 Comments
kosmos ❤❤❤
Super zdjęcia, też byłam na Altiplano. Jechaliśmy Jeep tour z San Pedro de Atacama, do Salar de Uyuni niestety nie dojechaliśmy, bo było pod wodą No ale kiedyś to jeszcze nadrobimy! Pozdrawiam i życzę dalszych super wojaży.
Super zdjęcia! My dotrzemy tam pewnie za tydzień, tylko staramy się znaleźć jakiegoś toura który startuje przy granicy z Argentyną/Chile i kończy w Uyuni, bo wjeżdżamy właśnie od południa. Kojarzycie czy są takie opcje? A tak w ramach ciekawostki, my ostatnio wynajęliśmy samochód na pustyni Atacama i zapłaciliśmy z benzyną 200$ za 24h! Ale przy 5 osobach to i tak było tańsze niż kupienie kilku wycieczek przez agencję na miejscu. Naprawdę przeginają tu z cenami, a Chile to już w ogóle wiedzie prym!