Każdego ranka stary pociąg pamiętający jeszcze czasy kolonializmu rusza z małej, górskiej miejscowości Hsipaw w stronę Mandalay. 11-godzinna podróż w ‚ordinary class‚ to niezwykła możliwość poznania ludzi o dobrych sercach.
Każdego dnia, na każdej większej stacji, grupy mężczyzn w kolorowych loungi i kobiet z koszami na głowie próbuje sprzedać pasażerom pociągu smaczne, świeżo przygotowane produkty. Są talerze z soczystymi arbuzami i zielonymi bananami, garnki pełne aromatycznych zup, makaron z warzywami sprzedawany za jedyne 80 groszy w woreczku i wypieki z różnymi farszami.
Umalowane thanaką kobiety podają zakupiony towar przez niewielkie okna, mężczyźni krążą po korytarzu sprzedając kawę i betel, a dzieciaki wbiegają do przedziałów by zachęcić do kupna gazety lub cygara. Gdy pociąg zaczyna ruszać wszyscy jeszcze w biegu targują się o ostatni towar, a handlowcy w ostatniej chwili wyskakują z pojazdu.
Po drodze mija się góry, zielone pola ryżowe, wioski i niewielkie domostwa, z których wybiegają umorusane dzieci krzyczące radosne ‚Mingalaba‚ machając przy tym energicznie. Ludzie siedzą na torach i grają w karty, grupa chłopców puszcza latawce, inni grają w siatkówkę między szynami – nikt się tutaj nie śpieszy i nie obawia. To maszynista dostosowuje się do rytmu miasteczka i zatrzymuje się kiedy jest taka potrzeba.
W środku panuje gwar. Hinduski chłopiec z jabłkiem, z dumą pozuje do zdjęć zgrywając małego macho, grupa mężczyzn rozpakowuje załadowany niedawno towar, stary poczciwy mnich pali cygaro, a kobieta, która stara się nie obudzić swojego maleństwa częstuje nas przepiórczymi jajkami.
Drewniane siedzenia i podskoki bardzo starego pociągu po kilku godzinach skutkują poobijanymi łokciami oraz tyłkami.
Gdy pociąg zbliża się do wiaduktu Goeik – 100 metrowej konstrukcji długiej prawie na 800 metrów – w środku panuje poruszenie. Każdy, czy to Birmańczyk czy turysta, próbuje się dopchać do okien znajdujących się po prawej stronie. Maszyna jedzie tak wolno, że widokiem rozkoszować się można nawet i przez 5 minut.
W Pyin Oo Lwin postój trwa prawie godzinę. Większość pasażerów ma tutaj swój ostatni przystanek, a nas czeka jeszcze prawie 4 godzinna podróż do Mandalay. Stacja spowita jest w delikatnych kolorach zachodzącego słońca.
Po godzinie maszynista głośnym gwizdkiem daje znać, że podróż trwa dalej. Do celu docieramy po 21.
Ubożsi o 4 dolary, bogatsi o nowe znajomości i wspaniałe wspomnienia.
__________
Następnego dnia o poranku wynajmujemy skuter i ruszamy w okolice Mandalay, w których roi się od pięknych miejsc.
Po drodze mijamy wioski zbudowane na wodach Irawadi..
…wspinamy się na szczyt pagody w Mingun…
… przechadzamy się zadymionymi korytarzami białej świątyni Hsinbyume, zamieszkanej przez duchy Nat…
…mkniemy przez wsie…
...robimy sesję zdjęciową birmańskim uczniom ze szkoły podstawowej…
…i podziwiamy zachód słońca nad mostem w Amarapurze.
Kolejnego dnia wracamy pociągiem do Yangonu (15 godzin), skąd łapiemy busa do granicy (13 godzin), przechodzimy mostem przyjaźni na granicy birmańsko-tajskiej, przestawiamy się na ruch lewostronny, robimy zakupy w Tesco i jedziemy autokarem kolejne kilka godzin do Bangkoku.
Kończy się nasza przygoda z Birmą – z krajem tysiąca pagód, z krajem uśmiechu, thanaki, kolorowych lungi i dobrych ludzi.
Wiemy jedno: jeszcze tu wrócimy!
_____________________________________________________
Informacje praktyczne:
♥ Do Hsipaw dotarliśmy z Baganu z przesiadką nocną w Mandalay. Z Baganu do Mandalay autobus nocny kosztuje od 6 do 10 dolarów (w Baganie warto pochodzić i się potargować) i jedzie około 6 godzin. Warto się zorientować na który dworzec jedzie autobus, którym podróżujemy. W Mandalay są dwa: jeden w centrum, a drugi poza centrum. W zależności od godziny o której przyjedziemy można złapać autobus, taksówkę lub rikszę (Ceny od 2 do 6 dolarów w zależności od pojazdów, a z dworca głównego za 4 dolary można złapać autobus do Hsipaw).
My o tym nie wiedzieliśmy, a mieliśmy jedynie odliczone 8 dolarów na przejazd Mandalay – Hsipaw. W pobliżu żadnego bankomatu.
Mieliśmy jednak szczęście bo z Yangonu jechał właśnie lokalny autokar do Hsipaw. Były jednak dwa problemu: bilet był droższy (bo 5 dolarów za osobę, a nie 4) i nie było już miejsc. Rostek ubłagał jednak kierowcę i ten wziął nas za 4 dolary i siedzieliśmy na małych plastikowych stołeczkach zaraz obok kierowcy Po raz kolejny Birmańczycy pokazali nam swoją miłość.
Około godziny 7 rano kierowca budzi wszystkich pasażerów i rozdaje składane szczoteczki, pastę do zębów i mokre chusteczki. Przez pół godziny każdy ma czas na poranną toaletę oraz śniadanie na pobliskim targu.
♥ Hsipaw to malutka górska mieścina. Dobra baza noclegowa: od malutkich guesthousów po ekskluzywne pensjonaty. Nie pamiętamy nazwy naszego hostelu, lecz znajdował się on przy głównej drodze, niedaleko przystanku autobusowego i kosztował on 8 dolarów (w cenie dostaliśmy na jeden dzień ładowarkę do laptopa, dzięki czemu mogliśmy na chwilę połączyć się ze światem, bo jak już pisaliśmy wcześniej nasza została przepalona w Baganie)
♥ Hsipaw to dobra baza wypadowa na trekking. Szczególnie pobliskie Lasho, w większości zamieszkiwane przez Chińczyków, ma wiele do zaoferowania. Trekking mieliśmy w planach, jednak obszar był zamknięty przez rozboje na tle religijnym.
♥ Miasteczko jest siedzibą Mr’ów. Restauracja Mr Food serwuje dobre shanowskie dania i piwo z beczki za niecałego dolara. U Mr Shaka wypić można wszystkie smaki szejków przygotowywane ze świeżych owoców. Właściciel Mr Book jest miły i chętnie pogawędzi z każdym backpackerem. A u Mr Popcorn zjeść można sezonowe produkty z ogródka.
♥ Pociąg z Hsipaw do Mandalay odjeżdża o poranku (około godziny 8-9), warto zorientować się już dzień wcześniej. Cena biletu to 2 dolary za klasę ordinary i 4/5 dolarów za klasę turystyczną. Przedziały różnią się od siebie wyłącznie rodzajem siedzeń i czystością. Przy zakupie biletu niezbędny jest paszport. Pociąg jedzie około 11 godzin.
♥ W Mandalay zatrzymaliśmy się Garden Hotel za 13 dolarów za pokój dwuosobowy ze śniadaniem. Łazienka na korytarzu. Skuter wynajęliśmy za 8 dolarów. Benzyna to koszt około 1,2 dolara/litr. Warto uważać na naciągaczy przy wszystkich świątyniach, który niby ‚for free’ chcą Was oprowadzić żądając na końcu przynajmniej 5 dolarów. Łódka o wschodzie/zachodzie słońca pod U-Bien Bridge to koszt 2-7 dolarów.
♥ Jeśli ktoś jest bardzo oszczędny to z Mandalay do Yangonu może dostać się pociągiem (podróż trwa około 15 godzin) za 5 dolarów (klasa ordinary) lub 9 dolarów (klasa turystyczna). Bardzo ciekawe przeżycie. Polecamy, bo była to jedna z najdziwniejszych nocy podczas tej wyprawy.
/Należy pamiętać, że sytuacja w Birmie ciągle się zmienia, a ceny rosną z roku na rok. Podane informacje pochodzą z roku 2014/
1 Comment
[…] w Indonezji są klimatyzowane, nie można w nich palić i raczej nie mają takiego uroku jak np. pociąg na trasie Hsipaw – Mandalay w Birmie ♥ Ze stacji kolejowej na dworzec autobusowy dostać można się małym bemo za 5 000 idr. […]