Każdego dnia Jezioro Inle z pomocą niestrudzonych rybaków pisze swoją własną, niepowtarzalną historię. To drugie, co do wielkości jezioro w Birmie od lat jest domem dla tamtejszej ludności – zapewniając nie tylko pożywienie, ale także coraz większe zyski z kwitnącej turystyki. Domyślamy się, że dla birmańskich rybaków każdy dzień wygląda prawie identycznie, jednak według nas ich dzienna rutyna pełna jest poświęcenia i odrobiny magii.
Swój taniec rozpoczynają już o wczesnych godzinach porannych, gdy całe jezioro spowite jest we mgle.
Niezakłócona tafla wody zlewa się z górami na tle których niczym w teatrze cieni podziwiać można postacie tańczące z wiosłami. O 5 rano cały ten spektakl ma się tylko dla siebie.
Dzień pozwala z bliska przyjrzeć się pracy rybaków. Ich technika, opanowana do perfekcji, opiera się na połączeniu równowagi ze staniem na rufie na jednej nodze z wiosłowaniem drugą i trzymaniem kosza lub sieci do połowu ryb.
Całe przedstawienie kończy się o zachodzie, gdy w ostatnich promieniach słońca wracają z łupem do swoich wiosek na palach.
5 Comments
[…] Na wschód słońca popłynęliśmy sami. Koszt łódki o tej porze to 6 […]
[…] 8. Zachody słońca nad Jeziorem Inle. […]
[…] słońcem. Tak, ze wschodzącym słońcem, które wychodzi zza horyzontu morza, zza gór, nad jeziorem tańczących rybaków w Birmie, zza świątyń w Baganie lub zza kambodżańskiego Angkor Wat. Ogólnie koncept jest taki: […]
[…] Nad Inle – piękne jezioro tańczących rybaków, można dostać się na kilka sposobów. Można pojechać wypożyczonym samochodem z kierowcą, można dostać się tam autobusem, można też przetransportować się nad nie skuterem, ale największą frajdę sprawia dojście tam.. pieszo! Trekking z Kalaw do Inle jest jednym z najbardziej popularnych trekkingów w całej Birmie, więc planując naszą trasę szybko znalazł się na naszej liście ‚birmańskich must’. Nasza kondycja nie należy do najlepszych. Przekonaliśmy się o tym na Islandii gdy zdobywaliśmy ukryte wodospady i w Angkorze, gdy odkrywaliśmy kolejne świątynie. Mimo, że lubimy góry, nigdy nie należeliśmy do zapalonych wspinaczkowiczów, którzy całymi dniami potrafią zdobywać kolejne szczyty. Nigdy też nie byliśmy na żadnym trekkingu, więc trochę obawialiśmy się, że ten 3-dniowy marsz da nam mocno w kość. Nic podobnego! […]
[…] państwa Shanów, za niezapomnianą noc w buddyjskim klasztorze, za nocny festiwal świateł, za tańce wioślarzy z Jeziora Inle, za kolonialną przeszłość, za równiny usłane stupami, za wioski na wodzie, za czujny wzrok […]