Zaczynamy kolejny dzień naszych Wielkich Cypryjskich Wakacji. Planowaliśmy wyjechać z samego rana, ale oczywiście nie wyszło. Ruszamy więc grubo po 10:00 kiedy słońce zaczyna być uciążliwe. Jedziemy w stronę Pafos, ale po drodze planujemy zobaczyć jeszcze kilka atrakcji. Żeby nadrobić stracony czas wskakujemy na autostradę i dwie godziny później docieramy na plażę w miejscowości Kourion, która wyłania się zza zakrętu i robi niezwykłe wrażenie. Długa, kamienista plaża zakończona wysokimi klifami o które rozbijają się fale.
Zatrzymujemy się na poboczu i chwilę spacerujemy po okolicy. Jesteśmy tutaj praktycznie zupełnie sami mimo, że plaża znajduje się przy ruchliwej ulicy. Jest tak jak lubimy najbardziej - tylko my i Matka Natura.
Przez chwilę rozkoszujemy się tym spokojem, a następnie ruszamy dalej w stronę antycznego miasta. Kourion to kompleks składający się z 11 miejsc, które zostały zrekonstruowane przez archeologów i chociaż zwiedzanie ich w 30 stopniowym upale nie jest najlepszym pomysłem postanawiamy zaryzykować.
O tym, że to najgłupszy pomysł świata przekonujemy się już po wyjściu z samochodu. Miejsce jest średnio przyjazne dla wózków, a w teatrze (na którym najbardziej nam zależało) odbywają się próby do wieczornego przedstawienia, więc wygląda bardziej jak scena na festiwalu niż starożytna budowla.
Pakujemy się znowu do samochodu i jedziemy na punkty widokowe na klifach, które wznoszą się nad wcześniej odwiedzoną plażą i podziwiamy okolicę z całkiem innej perspektywy.
Przed dojazdem do Pafos zjeżdżamy jeszcze z głównej drogi i jedziemy do plaży w Paramali, po której nie spodziewamy się wiele, a która okazuje się być fajną, odludną plażą, na której nie ma żywej duszy i na której żółwie składają swoje jaja.
Przed 15:00 docieramy do St George Hotel & Spa – resortu, w którym mamy spędzić dwie najbliższe noce. Szybko wpadamy do pokoju, żeby się odświeżyć, a klimatyzacja po raz kolejny jest dla nas zbawienna. Dostajemy pokój z widokiem na basen i morze, z którego będziemy mogli podziwiać piękne zachody słońca.
Jemy późny obiad, przebieramy się w stroje kąpielowe i ruszamy na podbój hotelowego brodzika Zoja po raz kolejny mierzy się z wodą i chociaż dalej ma niezadowoloną minę to siedzi grzecznie i rozgląda się nieufnie dookoła.
Chwilę później zaczynają jej się lepić oczka więc przebieramy ją w suche rzeczy i kładziemy do wózka, a sami odpoczywamy sobie na leżakach.
Późnym popołudniem ruszamy do St George’s Harbour gdzie spędzamy chwilkę nad zatoką spacerując po plaży …
…a później łapiemy promienie zachodzącego słońca z pobliskiego wzgórza, na którym znajduje się mały kościółek Agios Georgios.
Wracamy do hotelu, jemy kolację i kładziemy się spać. Następnego dnia czeka nas pobudka wcześnie rano.
Godzina 5:00, przestawiam budzik na 5:10, a potem na 5:30.W końcu budzi mnie Rostek, który sam obudził się tylko dlatego, że w pokoju panuje niemiłosierny upał. Przy niemowlaku mocna klimatyzacja nie wchodzi w grę , więc całą noc fundujemy sobie mini-saunę. Nigdy nie byliśmy typem rannych ptaszków, ale akurat w podróży zawsze mobilizuje nas myśl o pięknym wschodzie słońca i wczesna pobudka nie stanowi aż tak wielkiego problemu. Jednak teraz każde 5 minut w łóżku jest na wagę złota. Patrzę na zegarek – jest 6:00. Zaspaliśmy. Szybko myjemy zęby, ubieramy się, pakujemy najpotrzebniejsze rzeczy, czyli torbę pełną umilających czas Zoi zabawek, pieluszek, kremów przeciwsłonecznych, ubranek na zmianę, zapasowych czapeczek i skarpetek.
Karmienie, przebieranie, rozkładanie wózka i składanie go znowu do samochodu – w końcu jakieś 40 minut później jesteśmy w drodze na kolejny wschód słońca, a trasa wcale nie jest prosta. W pewnym momencie kończy się asfalt a zaczyna szutrowa droga pełna kamieni, dziur i wertepów, które pokonuje się w żółwim tempie.
Po niecałej godzinie docieramy w końcu do najpiękniejszego miejsca, które dane nam było odwiedzić na Cyprze – do Lara Bay – piaszczystej, dzikiej plaży, na której żółwie składają swoje jaja.
Zazwyczaj turyści przyjeżdżają tutaj na zachodzie słońca, ale nam marzy się cisza i spokój.
Zoja leży na brzuszku na małym kocyku i wpatruje się w fale, które uderzają o brzeg plaży, po chwili bierze do ręki piasek i niezdarnie rzuca go sobie na buzię – jest trochę zdziwiona tym co się stało, ale też usatysfakcjonowana, że odkryła coś nowego.
Ja biegam po całej plaży i szukam najlepszych ujęć na zdjęcia, a Rostek za mną ze statywem w ręce Jest pięknie i najchętniej zostalibyśmy tutaj cały dzień, ale słońce coraz bardziej zaczyna grzać, a tego Zoja nie lubi. Zresztą my też nie.
Wracamy do hotelu na śniadanie . Jest sobota i postanawiamy cały dzień spędzić czas w hotelu i nic nie robić. Opalamy się na leżakach, kąpiemy się w basenie, podziwiamy wzburzone morze , pijemy kolorowe koktajle, oglądamy Netflixa, jemy świeże owoce i spacerujemy po hotelu.
Mimo, że tak naprawdę się obijamy to dla Zoi jest to mega aktywny i ciekawy dzień. Interesuje ją każda palma, słomiane parasole, błękitna woda w basenie, niecodzienne dźwięki i otaczający ją ludzie. Wieczorem jest już zmęczona natłokiem wrażeń i zasypia prawie od razu.
Ostatniego dnia po raz kolejny budzimy się wcześnie rano, tym razem by zobaczyć wrak statku Edro III w promieniach wschodzącego słońca. To kolejne miejsce, do którego ludzie przyjeżdżają o zachodzie słońca, a które my świadomie wybraliśmy na poranne godziny i w którym po raz kolejny byliśmy całkowicie sami, a piękne widoki dzieliliśmy jedynie z panem, który łowił ryby na pobliskiej skale.
Spacerujemy chwilę po okolicy podziwiając wrak z różnych perspektyw.
Godzinę później jesteśmy już w hotelu na śniadaniu, spędzamy ostatnie chwile w basenie i na leżakach podziwiając wzburzone morze.
Po obiedzie pakujemy się , wymeldowujemy z hotelu i ruszamy w stronę ostatniej atrakcji – SkałyAfrodyty. Godzina nie jest najkorzystniejsza – słońce grzeje niemiłosiernie, a plażę i pobliskie okolice okupuje mnóstwo turystów, samochodów, autobusów i wycieczek.
Pstrykamy kilka fotek i jedziemy na lotnisku, zostawiamy samochód, a o północy jesteśmy już w Polsce i kończymy nasze Wielkie Cypryjskie Wakacje.
_________
Informacje praktyczne:
♥ Wejście do starożytnego miasta Kourion kosztuje 4,50 euro i jeśli ktoś ma więcej czasu i interesują go takie klimaty to naprawdę warto. Jednak nie polecamy tutaj przyjeżdżać w samo południe kiedy temperatura osiąga 30-parę stopni. Po obiekcie da się poruszać wózkiem chociaż momentami jest to utrudnione.
♥ Jeżeli mielibyśmy więcej czasu to odwiedzilibyśmy również miasteczko Pafos z Grobowcami Królewskimi , wąwóz Avakas George i poświęcilibyśmy więcej czasu na zobaczenie półwyspu Akamas, niestety z trzymiesięcznym niemowlakiem musieliśmy ograniczyć nasze zwiedzanie i zwolnić tempo. Dajcie znać czy dużo straciliśmy.
♥ Zatrzymaliśmy się w St George Hotel & Spa Resort i to kolejne miejsce na Cyprze, które polecamy. Pobyt można wykupić w formie HB lub all inclusive (bardzo dobre, różnorodne jedzenie i mocne (według Rostka :D) drinki). Znajdziecie tutaj duży basen, brodzik, dwie restauracje, bar przy basenie (w którym można przekąsić coś pomiędzy posiłkami) i na plaży, sporą ilość leżaków, spa oraz duże lobby, w którym wieczorami można napić się drinka i posłuchać muzyki. Na miejscu istnieje możliwość wypożyczenia ręczników kąpielowych (kaucja 10 euro). Hotel jest na tyle duży, że mimo prawie pełnego obłożenia nie mieliśmy wrażenia, że jest tłoczno. My spędziliśmy tutaj tylko dwie noce, ale jeśli ktoś planuje wakacje na Cyprze to hotel możecie zarezerwować między innymi na stronie biura podróży moich rodziców – Firma „S”
♥ Pierwszą część naszej podróży po Cyprze oraz resztę informacji praktycznych znajdziecie w poprzednim poście.
3 Comments
[…] wszystko odwiedziliśmy kilka pięknych i ciekawych miejsc i chociaż porównując nasz wyjazd do Cypru, na którym byliśmy dwa tygodnie wcześniej, Malta wypadła blado (chociaż wiemy, że dla niektórych jest to najpiękniejsze miejsce na […]
[…] Apulię mamy inny plan niż na Maltę czy Cypr. Tym razem postanawiamy nie wynajmować samochodu (głównie dlatego, że zaczęliśmy o nim […]
Niesaowite!