Gdy po trekkingu Banaue-Batad i spotkaniu z łowcami głów w Kalindze dotarliśmy w końcu na Coron cieszyliśmy się, że nareszcie spędzimy trochę czasu nad morzem. Słońce, biały piasek, turkusowe wody… tak, tego nam było trzeba. Jakież było nasze zdziwienie gdy wyspa przywitała nas deszczem i zachmurzeniem, a właściciel słowami „gratulacje, trafiliście na zbliżający się do miasta tajfun!”.
Długo zastanawialiśmy się co robić. Według naszych rozmów z Filipińczykami tajfun miał opuścić filipińskie ziemie najwcześniej za tydzień. Opcje mieliśmy dwie: płyniemy promem kolejnego dnia na El Nido, nie mając pewności czy i tam tajfun nie dotrze, lub zostajemy na wyspie i staramy się przeczekać te tragiczne warunki pogodowe. Zdecydowaliśmy się na opcję numer dwa i przez 5 dni naszym domem stał się Krystal Lodge – niewielki hotel na palach nad brzegiem morza, zbudowany cały z drewna, bez okien i szyb. Podłoga cała była w dziurach, w których już trzeciego dnia utopiły się nasze wizy do Indii, rezerwacje i bilety lotnicze. Nocą wiatr bujał całym przybytkiem, o poranku budzili nas wyruszający na łowy rybacy, w dzień deszcz wpadał nam do pokoju, a wieczorami podziwialiśmy piękne, płonące niebo o zachodzie słońca.
Znaleźliśmy naszą ulubioną piekarnię, na kolację chodziliśmy do zaprzyjaźnionego Czecha, który prowadził niewielką restaurację niedaleko naszego hotelu, oglądaliśmy filmy popijając piwo San Miguel – czas spędzony na Coron wspominamy bardzo dobrze. W końcu piątego dnia wyszło słońce, a my mogliśmy ruszyć na eksplorację pobliskich wód!
Idealny dzień w okolicach Coron według Rostków:
Od razu po przypłynięciu/przylocie na wyspę zostaniesz zarzucony ulotkami dotyczącymi island hoppingu. Jest to główna i praktycznie jedyna atrakcja na Coron obok nurkowania. Oczywiście każda oferta kusi darmowymi owocami, napojami, pysznym lunchem, najlepszym przewodnikiem i „niewielką grupą”, ale spójrzmy prawdzie w oczy – ostatecznie i tak skończy się na wypełnionej po brzegi bangce (filipińskiej łodzi) z przewodnikiem, który tak na prawdę jest kapitanem statku, wioślarzem i pokładowym w jednym.
Co więc zrobić, żeby nie marnować czasu i się nie rozczarować? Jak, według nas, wygląda idealny island hopping?
1. Może warto na własną rękę?
Chyba najlepszym sposobem na eksplorowanie wód Coron jest wynajęcie własnej łódki, zabranie swojego prowiantu i cieszenie się wolnością cały dzień. Opcja ta jest zdecydowanie droższa, ale warta swojej ceny. Decydując się na to otrzymujemy możliwość decydowania o atrakcjach i o kierunku podróży, a przede wszystkim brak presji czasowej. W każdym miejscu spędzamy tyle ile chcemy.
2. Twin Lagoon.
Czyli dwie piękne laguny połączone ze sobą małym przesmykiem w skale. Gdyby nie kaftan w życiu nie podjęłabym się płynięcia na drugą lagunę, bo trasa zdecydowanie mnie przerosła. Koloro wody zachwyca – turkus przechodzi w zieleń, a ta z kolei w błękit. Wszystko w otoczeniu obrośniętych skał.
Woda jest mętna, nie ma tutaj mowy o snorkelingu, a gdy goPro wypadło mi z ręki i popłynęło na dno myśleliśmy, że już po nim. Na szczęście udało nam się wypatrzeć srebrzysty kolor kamerki na rafie. Do dziś Rostek niezbyt miło wspomina nurkowanie na czterech metrach oraz przeraźliwy ból głowy.
3. Snorkeling na Siete Pecados.
Może nie można tego porównać do rafy niedaleko wraków na Gili Meno, a i czystość wody w niektórych miejscach pozostawia wiele do życzenia, ale mimo wszystko warto. Żółte rybki o śmiesznych noskach, piękne skamieliny, różowe stworki, piękne podwodna roślinność. Najwięcej ludzi jest tutaj o poranku, bo jest to miejsce najbliższe brzegu i to tuaj zaczynają się wszystkie wycieczki, warto więc wybrać się tutaj w drodze powrotnej, kiedy zatoka świeci pustkami.
4. Zakręcone jezioro Barracuda
Główną atrakcją tego miejsca są podwodne formacje skalne, przejrzysta woda, bujna roślinność oraz skoki do wody z pobliskich głazów. Ciekawostką jest, że jezioro ma odwróconą termoklinę – powierzchniowa warstwa wody słodkiej przykrywa warstwy słone. W niższych partiach woda sięga nawet 38 stopni.
5.Odpoczynek na Banol Beach
No dobra, może nie jest to rajska plaża ale zdecydowanie ma swój urok. Gigantyczne głazy wyrzucone na plażę, biały piasek, mała drewniana chatka, turkusowa woda, piwko w ręce – czego chcieć więcej?
6.Idealne zdjęcie na Kayangan Lake
Uważane za najczystsze jezioro na Filipinach. Piękny widok na pobliskie turkusowe wody i skały. Minusem tego miejsca jest tłok. Jeżeli szukacie czegoś spokojnego to na pewno nie jest miejsce dla was, ale jeżeli chcecie się powygłupiać, poskakać do wody albo zrobić najbardziej charakterystyczne dla Coron zdjęcie – koniecznie się tam udajcie.
7. Rafy koralowe polecane przez miejscowych
No cóż, nie podamy miejsca, ani nazwy, bo jej nie znamy, ale czasem warto zaufać swojemu przewodnikowi/kapitanowi, który zna przecież te wody na wylot. My zrezygnowaliśmy z Green Lagoon na rzecz rafy niedaleko Banol Beach i nie żałujemy, bo zobaczyliśmy okazy, których nie udało nam się zobaczyć na Siete Pecados.
8. Płyń dalej
Nie udało nam się dotrzeć do dalszych (i zapewne bardziej dziewiczych) atrakcji, głównie ze względu na czas i pieniądze. Domyślamy się jednak, że Malcapuya Island czy Bulog Beach, położone z dala od Coron, robią wrażenie.
____________________________________________________________________
Informacje praktyczne:
♥ 70 peso = 1 dolar
♥ Na Coron zatrzymaliśmy się w Krystal Lodge, wspaniałym hoteliku usytuowanym nad samym brzegiem. Za noc w pokoju dwuosobowym z wiatrakiem i wifi zapłaciliśmy 800 peso.
♥ Jako, że żadna wycieczka zorganizowana nie odpowiadała temu co chcemy zobaczyć wynajęliśmy swoją bangkę na cały dzień za 2200 peso. Sami wybieraliśmy miejscówki i przynieśliśmy własny prowiant i napoje. Wolność nie do opisania : )
♥ Po mieście, a właściwie mieścince, jaką jest Coron jeżdżą tylko riksze, nie ma tutaj taksówek. Jednak miejsce jest na tyle małe, że spokojnie można się poruszać po nim pieszo.
♥ Na śniadanie polecamy udać się do jeden z piekarni, w której o poranku wypiekane są świeże pączki. Za dolara mamy reklamówkę pełną szczęścia!
♥ Na obiad i kolacje polecamy Brujita Bar – niewielką knajpkę prowadzoną przez młodego, wyluzowanego Czecha. Jeżeli komuś zależy na pysznych owocach morza to koniecznie musi udać się na sałatkę z ośmiornicy lub smażony ryż z mięsem krabowym do restauracji Winnies prowadzonej przez przemiłego europejczyka.
♥ Codziennie z portu w Coron odpływają promy/statki na El Nido, na którym również można urządzić sobie isand hopping.
4 Comments
[…] 3. Krystal Loge, Coron […]
Muszę powiedzieć, że ze wszystkich miejsc, w których byłem na Filipinach, Coron jest moim faworytem-koniec-kropka. Mi się z kolei udało znaleźć fajną małą agencję, która robiła hopping w odwrotnej kolejności, więc płynęliśmy „pod tłum” ;).
Hej ja juz w styczniu zawitam na Filipiny – jestem na etapie planowania i póki zakupiłam bilet Manila- Tagbilaran a potem Coron- Manila więc jeszcze muszę się dostać na Palawan
Mam dylemat co do podziału dni! Pomóżcie- Panglao i okolice na 6 dni i potem od Puerto przez Port Barton, Nacpan, El Nido do Coron kolejne 6 dni? W sumie mam do dyspozycji czas od 27.12 do 10.01
Hej hej
Wprawdzie na Filipinach nie byliśmy długo, a najwięcej czasu spędziliśmy na północy wyspy Luzon to postaramy się pomóc
Wszystko zależy od tego jak będziecie przemieszczać się pomiędzy miastami/miejscami/atrakcjami. Łodzie pływają jak chcą, pogoda bywa fikuśna więc może Was gdzieś zatrzymać, a autobusy w Azji to wiadomo – temat rzeka
Plan jest bardzo dobry i do zrealizowania, ale przygotujcie się na to, że może będzie trzeba zmienić plan w trakcie (nas zatrzymał tajfun na prawie tydzień na Coron)
Powodzenia!